Ostatnio wspomniałem, że widziałem kiedyś w gazecie ogłoszenie, dla traktorzysty z grupą inwalidzką. Wspomniałem też, że jeśli zobaczę ogłoszenie dla żołnierza-inwalidy, to o tym napiszę.
O ile co do traktorzysty chodziło jednak bardziej o rencistę, a niekoniecznie o osobę z "grupą" - o tyle... popyt na żołnierza-inwalidę znalazł się! Dwa dni temu dostałem wezwanie na komisję wojskową!
Doszedłem więc do wniosku, że moje wezwanie ma związek z tym, że Rosja chce rozstawić jakieś rakiety w Obwodzie Kalilingradzkim. Ja się o tych rakietach dowiedziałem wczoraj, ale MON musiał wcześniej o tym wiedzieć i - przy takim obrocie sprawy - postanowił sięgnąć po mnie. Pewnie będą chcieli, żebym się pokręcił na wózku (dla zmyły) po tym Obwodzie i informował, co oni tam majstrują. Misja ryzykowna, ale dla Ojczyzny - wszystko.
Ta wersja jest logiczna, bo przecież te dwa wydarzenia niemal jednoczesne (wezwanie i rakiety), nie mogą być przypadkowe. Tutaj http://kambloger.blogspot.com/2011/04/do-boju.html pisałem kie dyś, że ja bym się w Armii przydał. Wtedy brałem to pod uwagę jedynie w ramach marzeń, a tu proszę... Widocznie mój post doszedł do Ministerstwa, zapisali mnie sobie gdzieś tam i skoro przyszła potrzeba - wezwali!
Jak dowiem się coś więcej, to napiszę Wam o tym, o ile oczywiście tajemnica państwowa pozwoli. A zakończę rymowaną puentą:
Gdy człowiek niepełnosprawny ma wezwanie na komisję -
Musi mieć on do spełnienia jakąś ważną, tajną misję...
- za mundurem Panny sznurem ;)
OdpowiedzUsuńja już legitkę wojskową nawet mam (powołanie oczywiście było, bom się nie uczył :( - po prostu: nie brali pod uwagę spania 'na kroplach pod prądem').