piątek, 29 kwietnia 2016

Nie wymigam się

Wypełniałem wczoraj jeden formularz. Było tam pytanie o znajomość języków. Jednym z wymienionych był język migowy. Niestety nie znam go - a powinienem. 

Powinienem, bo mam ku nie niemu niemałe predyspozycje, a zwłaszcza błyskawicznie szybkie ręce. Każdy, kto mnie zna wie, że Bruce Lee mógłby mi buty ortopedyczne czyścić. Gdybym był tłumaczem języka migowego, odbiorcy mogliby być pewni, że nadążam z przekazem. Szczególnie z tymi słowami, które pokazuje się maksymalnie przy użyciu czterech palców u jednej dłoni i trzema u drugiej (ale też bez przesady, bo mam przykurcze); reszta nie jest w formie. No i bez podnoszenia rąk...

Ten przekaz może i byłby trochę niepełny, ale za to rzeczowy. Co prawda, po pokazaniu dwóch gestów mógłbym się lekko przemęczyć, doznać zakwasów i tempo tłumaczenia by spadło, ale dzięki temu wiele osób nauczyłbym cierpliwości  - a to bezcenne. Mogliby narzekać, że już nie pamiętają co było na początku zdania, no ale trudno. Cierpliwość albo niewiedza...

-------------------------

To ostatni - może nie na zawsze, ale na co najmniej parę miesięcy wpis na blogu. 
Przy okazji proszę o pamięć w modlitwie.

Miłego weekendu,
kamil

czwartek, 21 kwietnia 2016

Wiertarka, ona i ja

Zadzwoniła do mnie niedawno pewna pani. Zapraszała na pokaz, jeśli dobrze pamiętam, garnków. Obiecała, ze jeśli na niego przybędę z dziewczyną/narzeczoną/żoną, w nagrodę otrzymam... wiertarkę udarową.

W życiu każdego faceta przychodzi taki moment, że czuje nieodzowną chęć posiadania wiertarki. W moim przyszedł. A taki sprzęt - podobnie z resztą jak i ja - piechotą przecież nie chodzi. W związku z tym tamta propozycja głupia nie była. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że mógłbym upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Gdybym bowiem miał się już żenić, to najlepiej z feministką. Ktoś przecież w domu musiałby umieć naprawić kran, przykręcić śrubę, narąbać drewna itd. - no a ja odpadam. Poza tym byłoby dobrze gdyby pracowała w kopalni przy wydobyciu, bo tam nieźle płacą.

Łącząc zatem dwie rzeczy, mógłbym poderwać jakąś feministkę pytając: "Wiesz, mała, czy chciałabyś pójść ze mną po wiertarkę udarową?" Jeśliby się zgodziła, to pojawiłby się jednak problem: czyja jest teraz wiertarka? Moja czy feministki?  

A z resztą, ja to musiałbym mieć taką lekką,  styropianową (wiertarkę, nie feministkę)... No i niekoniecznie udarową, bo ja i tak trochę wyglądam jak po udarze. 

Im jest człowiek bliżej śmierci
Bardziej marzy, że powierci


piątek, 15 kwietnia 2016

Rampa śmierci

Ostatnio natrafiłem w sieci na zdjęcie krakowskiego krematorium. Byłem w szoku, jaki ono ma wspaniały podjazd dla wózków! Nowoczesny, elegancki, łagodny...

Na punkcie podjazdów mam hopla. Jak widzę jakąś fajną rampę - zaraz mam ochotę sobie po niej pojeździć. I oni, tj. System, na pewno o tym wiedzą. W związku z tym śmiem twierdzić, że ten podjazd to pułapka na mnie oraz innych inwalidów! 

Myślą, że jak zobaczymy podjazd, to skusimy się i wjedziemy sobie dla rozrywki do środka - a oni nas wtedy w tym krematorium do pieca ssru!! Jak Babę Jagę dawno, dawno temu... Tym sposobem ZUS, który bankrutuje, zaoszczędzi na rentach!

Do wielu budynków użytku publicznego czy też jakichś np. miejsc spotkań podjazdów lub wind nie ma. Wjechać się nie da. A tu, do krematorium - jest, i to jaki! Przypadek? Nie sądzę...

Ale ja taki głupi nie jestem. Do krematorium pchał się nie będę. Nie przerobią mnie tak łatwo na miał. Tym bardziej, że ja chcę zostać pochowany w całości, ponieważ dla mnie to bodaj jedyna szansa, aby się w całości, w stu procentach, bez problemu wyprostować...

sobota, 9 kwietnia 2016

Tak smakuje miłość

Kilka tygodni temu media podały, że najwyższy mufti Arabii Saudyjskiej - Abdul Aziz al-Sheikh stwierdził, iż śmiertelnie głodny mężczyzna może zjeść kawałek (najlepiej najmniej potrzebny) swojej własnej żony.  Nie wiem jak w Arabii, ale w Polsce by to nie przeszło. ZUS by na to nie pozwolił. Taka kobieta bowiem, trącona zębem (nie, nie czasu) męża, mogłaby się chcieć starać o rentę. Biorąc zaś pod uwagę, iż muzułmanie mają z reguły więcej niż jedną żonę, mogłoby to być bardzo negatywne w skutkach dla budżetu. 

U nas już prędzej mogłoby przejść coś innego. Mianowicie to, iż śmiertelnie głodny mężczyzna może zjeść swoją CAŁĄ żonę, o ile ta jest na rencie lub emeryturze. To tak. To ma sens - tak dietetyczny, jak i ekonomiczny. Ale w innym przypadku - żadnego podjadania! 

Niemniej jednak wydaje mi się, iż same zainteresowane chętnie by w to weszły. W końcu która kobieta - zwłaszcza na wiosnę - nie chce zrzucić parę kilo?