czwartek, 20 marca 2014

Moja nowa rola

W niektórych miastach (m.in. w Krakowie) trwa obecnie nabór do policji. Gdyby nie te studia, chyba bym aplikował. Od małego marzyłem o tej fusze. Zawsze chciałem być dobry i nieustraszony jak Strażnik Teksasu...

Myślę, że byłbym bardzo skuteczny w swoim zawodzie. Łapałbym wszystkich na gorącym uczynku, bo nikt nie spodziewałby  się, że jestem policjantem. Musiałbym tylko opracować jakąś skuteczną metodę obezwładniania, np. wjazd kółkami na stopy i oczekiwanie na posiłki. W tym czasie wyśpiewa wszystko... 

Musiałbym także, mimo wszystko, wysportować się nieco. No ale, jak to mówią - najpierw masa, potem rzeźba!

sobota, 15 marca 2014

Business Cafe

Wybrałem się ostatnio na "Business Cafe"... Jest to, organizowane w każdym miesiącu przez studentów UE-ku, spotkanie z zaproszonym gościem - za każdym razem innym, rzecz jasna. Tym razem był nim młody, zdolny, krakowski student i  przedsiębiorca, właściciel szybko rozwijającej się firmy z branży IT.

Jak sama nazwa może sugerować, spotkanie odbyło się w jednej z klubokawiarni. Na miejsce przyjechałem nieco przedwcześnie, bo pomyliłem godziny. Zapytałem więc kelnera, gdzie mogę zaczekać. Gdzie chcesz - odpowiedział. W takim układzie stanąłbym pewnie za barem, jestem jednak - jak większość z Was wie - abstynentem i z alkoholem nie chcę mieć nic wspólnego. Z resztą, manualnie mógłbym nie podołać...

Stanąłem więc sobie blisko wejścia. Po chwili naprzeciw usiadła młoda dziewczyna z tabletem w ręku.  I patrzy... Na mnie - na tableta - na mnie - na tableta. Wyglądało to dziwnie, bo w tych czasach mało kto i mało kiedy odrywa oczy od tabletów itp. Może nawet chciała sobie ustawić mnie na tapetę, ale wstydziła się tak oficjalnie zrobić mi sweetfocie?

Jadąc na "Business Cafe", miałem mały problem. Wiedziałem, że raczej każdy zamówi coś picia - choćby dla zasady. Wziąłem zatem ze sobą jakieś "drobne", choć wiedziałem, że nawet jeśli coś zamówię... to i tak tego nie wypiję (bo dla kogoś niedoświadczonego ustawienie mi filiżanki tak, bym sam sobie zasysał przez słomkę jest trudne, jak system podatkowy). W dodatku, kelner sam musiałby sobie wyjąć i wziąć pieniądze. Ostatecznie jednak tak jakoś wyszło, że nic nie zamówiłem i  chyba jako jedyny wbiłem "na krzywy ryj", choć w moim przypadku raczej "na krzywy kręgosłup"...

A samo spotkanie - super, polecam! Zainteresowanym streszczę....

sobota, 8 marca 2014

Będzie dobrze?

Na początku -  krótkie życzenia dla Kobiet. Już to kiedyś pisałem na blogu, ale dawno temu:

O, Kobiety
Co kotlety
Smażycie jak cud poety
Niech Wam zawsze służy cera 
I figura
Et cetera...


Nie lubię ludzi stale narzekających, zwłaszcza z byle powodu. Dużo mówi się o konieczności pozytywnego myślenia, bo to działa na "wszystko", łącznie z tym, że już samo to w połowie rozwiązuje problemy. Cóż... Coś pewnie w tym jest, ale są w życiu sytuacje, w których bardziej pomaga pesymizm. Może on bowiem złagodzić, choć trochę, skutki przyszłego, przykrego doświadczenia. Jeśli zaś doświadczenie będzie pozytywne - tym większa będzie radość!

Mam tylko nieodparte wrażenie, że już wcześniej ktoś na to wpadł...

Jeszcze dwie kwestie. Pierwsza - nie rozumiem, dlaczego o ziemskich sprawach mówi się "przyziemne". Toż przecież przy ziemi to się leży po śmierci! "Przyziemne" powinno więc raczej znaczyć Ostateczne...

Jeśli ktoś jest zawiedziony, że ten wpis nie jakoś bardziej wesoły, jak choćby dwa poprzednie, to trudno - Wielki Post!

Ostatnia sprawa - zapraszam do przeczytania mojego felietonu, dotoczącego bardzo ważnego tematu, na radiownet.pl (link)

Jeszcze prośba - proszę o modlitwę!