wtorek, 6 października 2015

Klient drugiej kategorii

Ostatnio definitywnie utwierdziłem się w przekonaniu, iż jestem przez rynek - i nie tylko - traktowany jako klient niższego rzędu. Prosty przykład - ulotki. Nikt mi ich nie daje, nie wciska.Wszyscy je dostają - ci idący przede mną i ci za mną, a ja nie. Czy wyglądam aż tak źle, jakbym nie umiał czytać? A może chodzi o to, że wyglądam, jakbym nie ruszał rękami i nie mógł jej odebrać? To już jest bliższe prawdy, ale jako klient, w tej sytuacji powinienem zostać zapytany czy chciałbym może poczytać ulotkę, a on/ona mi ją potrzyma... Prawda? Może ja też chcę się dowiedzieć gdzie otworzono nowy klub karate, albo jaka jest oferta nowej szkoły języka chińskiego?

Podobnie jest, kiedy np. przejeżdżam obok różnych restauracji. Urocza Pani Kelnerka wszystkich przechodniów zaprasza na pyszny obiad - a mnie nie. Ignoruje mnie albo wprost, albo robi sobie wtedy takie kółeczko wokół miejsca w którym stoi i udaje, że w ogóle mnie nie widzi... Wiem, że tak nie wyglądam, ale ja też czasami jem! 

Ode mnie to nawet dwóch złotych na piwo nikt nigdy na ulicy nie chciał. Ani "po składce" nikt nigdy nie podchodzi. W każdym kościele. Czuję się jak heretyk...

A może po prostu chodzi w tym wszystkim o to, że jako niepełnosprytny wyglądam niebogato? Nawet się rymuje: "bida-inwalida"... Ale tu tkwi błąd! Za mną bowiem i za moimi kolegami stoi potężna instytucja finansowa - ZUS, która sponsoruje nasze renty! Ha! Radziłbym to doceniać i o tym pamiętać, gdy jest okazja...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz