sobota, 11 czerwca 2011

O zainteresowaniu... motoryzacją...

Z reguły, staram się nad sobą nie użalać, ale to tylko z reguły. Teraz muszę, ale właściwie nie nad sobą, tylko swoją pewną wadą.


Otóż, trochę za bardzo interesuję się... samochodami. Albo ludźmi z tych samochodów. Jest to bardzo uciążliwe.


Już wyjaśniam, mianowicie: jeśli w zasięgu wzroku przejeżdża jakieś auto, to prawie zawsze staram się je zobaczyć. Nawet, czasami jak mam lekcje, i muszę odpowiedzieć na jakieś pytanie - to czekam spokojnie, aż przejedzie nadjeżdżające auto, i dopiero jak już je zobaczę i pojedzie sobie dalej, jestem zdolny do odpowiedzi.


Najgorsze jest to, że przy całym tym moim "zainteresowaniu", kompletnie nie przeszkadza mi fakt, że mamy XXI. wiek i że nawet na wsi, samochody jeżdżą równie często, albo i częściej niż w XIII w. furmanki. Mało tego: gdybym tylko mógł zdobywać odpowiednie informacje, to chyba - tak, dla lepszej przejrzystości, utworzyłbym sobie w Excelu tabelkę. Notowałbym w niej: kto, kiedy, i dla czego akurat z taką, a nie inną prędkością.


Jeszcze większy problem pojawia się, gdy jadę do jakiegoś miasta, bo zanim przestawię się, że tam samochodów jeżdzi jeszcze więcej, i to po kilku stronach na raz, próbuję ogarnąć wszystkie. A nie bardzo da się.


Podobno każdy ma jakieś lekkie "skrzywienie". Ja, oprócz tego dosłownego, mam jeszcze na przykład takie. I (wiem, że zdania od "i" się nie zaczyna, ale czasem muszę), w związku z tym "skrzywieniem", mam prośbę: jak będzie ktoś jechał koło mojego domu, to niech jedzie pomału, bo jak nie zdążę zobaczyć auta, to czasem później... przeżywam :(


I jeszcze jedno: przepraszam, że tak niesystematycznie piszę, ale ostatnio coś czasu brakuje. Muszę właśnie, między innymi, samochody oglądać :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz