niedziela, 31 sierpnia 2014

O sztuce samoobrony, komarach i Igrzyskach

Wczoraj nasi siatkarze w dobrym stylu rozpoczęli Mundial. Oby tak dalej i aż do Igrzysk w Rio! Ja też tam się na rywalizację wybieram, co oznajmiłem już dawno temu  TUTAJ. Fizycznie czuję się dobrze. Ostatnio nawet lekko przydusiłem komara. Głupio się mi zrobiło, bo skoro się mi tak łatwo dał, to też mógł mieć rdzeniowy zanik mięśni - no ale gdyby nie zaczynał, to bym mu przecież nic nie zrobił. Tak czy siak - trzymam formę ponad normę.

A' propo komarów. Podczas lata dawały w kość. Ze mną to one mają dobrze. Wiecie, czasem zdarza się, że chwilowo nikogo przy mnie nie ma i siada mi komar - w dodatku w miejscu niedostępnym dla mojej ognistej pięści (np. na policzku). Wtedy to on ma takie all inclusive - pije, ile chce, nie martwiąc się wcale o życie. Zapewne, gdy gdy wśród znajomych pochwali się "A w wakacje byłem na Kamilu!", wszyscy mu zazdroszczą, bo to tak, jak dla nas Egipt. Może się najeść na cały rok, opalić i w dodatku czuje w sobie taką świeżą krew. Najgorzej jest jednak, jak miejscowe komary się na Gruponie zgwizdują i lecą "na Kamila"...

A teraz Was zaskoczę! Wiecie, że mniej swędzą te "bulwy", w których komar pił do dna, niż te, gdzie się im brutalnie przerwało? Naprawdę! Poswędzi chwilkę i spokój. Polecam napisać o tym np. magisterkę. Gdyby ktoś potrzebował osób do badania - polecam się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz