poniedziałek, 14 maja 2012

Małe K2

W sobotę, dzięki fundacji "Mimo Wszystko", udało mi się - wraz z siedmioma innymi osobami, z którymi jedziemy na tym samym wózku - wyjechać na symboliczne K2, czyli Kopiec Kościuszki. No ale, nie od razu...


Gdy zajechaliśmy  pod Kopiec, zaczeło strasznie wiać. Jednak nie przeszkadzało to ani uczestnikom, ani organizatorem, ani... dziennikarzom. Tylu dziennikarzy, to jeszcze na żywo nie widziałem i pewnie nie zobaczę. 


Było ich tak dużo, iż przez chwilę myślałem, że może pomylili sobie Kopiec z Sejmem - to okrągłe, to okrągłe. Na wszelki wypadek, przygotowałem sobie taką formułkę, że ja to z tą ustawą emerytalną nie mam nic wspólnego i że ja nawet na nich nie głosowałem. Formułka nie była jednak potrzebna, bo nikt sobie niczego nie pomylił. 


Zaraz po przyjeździe, przydzielony mi został bardzo sympatyczny wolontariusz, który miał za zadanie pomogać mi wyjechać, pilnować, żebym nie spadł (bo to mimo wszystko wysokawo) - ewentualnie łapać, np. za kaptur. W ogóle, wszyscy wolontariusze (a zwłaszcza wolontariuszki:D) byli bardzo sympatyczni...


Po kilkudziesięciu minutach, zaczęliśmy wyjeżdżać. Naprawdę, nie wyobrażałem sobie, że to jest "aż tak" stromo. Do tego, ręce mi trochę skostniały z zimna i gdyby nie pomoc Mamy i kolegi-wolontariusza, to raczej bym nie wyjechał.


A na górze... Fajny widok. Chyba lepszy nawet niż z górki, na której mieszkam. Cały Kraków... Super. Niestety, ulewny deszcz nie pozwolił zostać tam długo. 


A samo zejście, co może się wydawać dziwne, łatwe nie było. Dość stromo, do tego ślisko od deszczu. Przynajmniej była adrenalina...


A wracając do dziennikarzy, to mi też kilkoro zadawało pytania. Najgorzej było z z mini-wywiadem dla TVN-u, no bo, jako katolik, nie chciałem ryzykować ekskomuniki. Odpowiedziałem jednak sympatycznej pani redaktor na pytania i, na szczęście, w Kościele jestem nadal... Z resztą, ja mówię na tyle niewyraźnie, że w telewizji indywidualnie na pewno mnie nie pokażą, więc mogę spać spokojnie.


Chciałbym podziękować: Fundacji "Mimo Wszystko", pani Annie Dymnej, która oczywiście towarzyszyła nam w tej wyprawie, kierownikowi wyprawy Januszowi Świtajowi, panu Michałowi Serwińskiemu, wolontariuszom i wszystkim zaangażowanym, za możliwość nie tylko wyjazdu na Kopiec, ale i spotkania tylu wspaniałych osób!


A co do K2, to tam też wyjadę. Czekam tylko, aż zrobią podjazdy, które - jako, że górka wysoka - zaczną się pewnie już koło mnie...

1 komentarz:

  1. Droga zawsze otwarta. - Trzeba jednak nieco schudnąć, aby się zmieścić ... (~bez płacenia 10zł/5km - A4 ;D ).

    OdpowiedzUsuń