poniedziałek, 6 lipca 2015

Rampa uczy pokory

"Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech. Nie poganiaj mnie, bo gubię rytm" - śpiewał kiedyś zespół Maanam. Słowa te idealnie pasują do stanu technicznego niektórych podjazdów (podjazdusiów) w krakowskiej komunikacji miejskiej...

Jakiś czas temu wracałem z kolegą z uczelni. Akurat na przystanek podjechał nowoczesny, testowy tramwaj. Przy jednych z drzwi miał znaczek z tym takim białym, łysym hipkiem na wózku na niebieskim tle, który zawsze i wszędzie mnie i moich ziomków reprezentuje - co miało oznaczać, że to wejście jest przystosowane dla niepełnosprytnych. Był też przy tym znaczku przycisk mający sygnalizować motorniczemu, że ktoś chce wjechać. Jako jeden z naprawdę niewielu tramwajów w Krk miał podjazd. Kolega wciska przycisk - i nic. Podchodzi więc do kabiny motorniczego i pyta, czy ta rampa działa.
- Niestety nie działa, bo jest za nowa. - brzmiała odpowiedź. Zostałem więc czekając na tramwaj ze starszym podjazdem...

Podobnie wczoraj; czekam z kolegą na autobus. Podjeżdża - piękny, nowoczesny, niczym z filmów futurystycznych. Kolega otwiera rampę - nie da rady. Podchodzi kierowca. Ciągnie ją i ciągnie - niczym tą rzepkę - ale lipa. Diagnoza była straszna niczym rdzeniowy zanik mięśni: 
- Wie pan... To jest za nowe. Prawie nieużywane.
Pan kierowca poszedł po jakiś otwieracz, ale w tym czasie kolega pokonał tą oporną nowość. Udało się.

Sami jednak widzicie - "co nagle, to po diable", a "gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy". Podjazd też człowiek - potrzebuje czasu, żeby się otworzyć. Nie wszystko, co nowe, musi działać, bo może być ZA nowe; skrajności, jak widać, są złe. Mechanizm nie może być ani za nowy, ani tym bardziej za stary - musi być w średnim wieku. Powinien się ułożyć jak obiadek w brzuszku; musi odpowiednio wejść w "rolę". Niezbędny jest tu czas na aklimatyzację i stabilizację. Z podjazdem trzeba jak z miłością - nic na siłę. Pasażer "kocha, to poczeka".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz