piątek, 4 stycznia 2013

Pierwszy taki ostatni, czyli Sylwester 2012


Ten Sylwester nie był, jako pierwszy w życiu, spędzony przeze mnie w domu, przed komputerem czy telewizorem. 

Głównie dzięki pomysłowości koleżanki i życiowej zaradności reszty, zebraliśmy się fajną grupą, mieliśmy jedzenie, picie i nam nie brakło, wręcz przeciwnie (bo na takim jednym Sylwestrze to Pepsi nie było już o 23)!

Było, generalnie bardzo fajnie. Miło jest spędzić wieczór ze starymi znajomymi, świetnymi ludźmi. Tym bardziej szczególny, jakby nie było - wieczór...

Niefart, nie wiem, na szczęście czy nie, na przełomie roku mi dopisał. Na przykład, po północy pojechałem na korytarz się troszkę przewietrzyć i ochłonąć. Przechadzały się tam też, bądź stały w grupie  różne osoby. Wszyscy, nawet nieznajomi, co zrozumiałe życzyli sobie "Szczęśliwego". Gdy przejeżdżałem obok trzyosobowej grupki, złożonej z dwóch, całkiem-całkiem dziewczyn i chłopaka, też im po życzyłem. Miałem nadzieję, że te dziewczyny przynajmniej się ładnie uśmiechnął, jeśli nie z życzliwości, to przynajmniej - będąc pod wpływem alkoholu - na widok śmisznego, kudłatego gościa z kudłatym misiem obok ramienia, nie wiadomo po jaką cholerę tam będącego. Nic z tych rzeczy. Uśmiechnął się za to, odpowiedział i nawet mnie czule pogłaskał ich kolega...

Niefart nie opuścił mnie także wcześniej, po południu, gdy przypadkiem na korytarzu spotkałem pewną sympatyczną Beatę. Wykazała nawet chęć rozmowy, ale ja jakoś dziwnie zacząłem seplenić i tylkom się skompromitował...

Trochę więcej szczęścia miałem w "Mafii". Zagraliśmy w nią po północy,. Wcześniej tej towarzysko-psychologicznej gry nie znałem, i żałuję, bo jest świetna.

Ginąłem w niej stosunkowo późno. Niestety, nie wszystkim szczęście dopisywało; znachor na przykład, załatwiony przez kucharkę, swoją śmierć odczuł aż w realu. Nie będę się jednak wdawał w szczegóły, bo jak się  namiesza to potem jest straszny dyskomfort...

Na koniec dziękuję wszystkim tam obecnym za przybycie i wszelką pomoc. Nie wiem jak Wam, ale mi się naprawdę podobało...

P.S. Tymi drzwiami to się nie przejmujcie...

1 komentarz:

  1. jakimi drzwiami?
    nie wolno robić tak, że się coś mówi, a potem nie mówi, o co tak naprawdę chodzi. to bardzo kobiece, Kamilu. i może dlatego zauważają Cię chłopcy :D

    OdpowiedzUsuń