poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Big city life

Ostatnio dostałem w prezencie koszulkę z napisem "Najlepsze ciacho w mieście". Myślę, że to "ciacho", to aluzja w stronę mojej nadwagi... Ale, mniejsza z tym. Skupmy się na owym "mieście"...


Parę dni temu byłem na niedawno otwartym miejscowym "orliku". Żeby  takie rzeczy u nas były...


Plac zabaw, jedno boisko, drugie boisko (i to ze sztuczną murawą)... Zero kopców kreta czy jakichś nierówności. Profesjonalne bramki, jak w Champions League (tyle, że mniejsze oczywiście)... Normalne ławki dla rezerwowych, nie żadne Continental czy Pirelli. Nic - tylko grać. Trening wtedy był, więc sobie na przyszłych Messich i Robbenów popatrzyłem przy okazji...


I w ogóle, centrum miasta się zmieniło. Do Izby Pamięci gen. Leopolda Okulickiego (który pochodził z mojej miejscowości) jest profesjonalny podjazd, do wyremontowanego ośrodka zdrowia - jest podjazd, do jednego sklepu podjazd, do drugiego też. Podjazd na podjeździe, jak w szpitalu jakimś... Co prawda, część z nich była wcześniej, ale część powstała stosunkowo niedawno. 


I co, mówiłem, że tu będzie druga Barcelona? Małe boisko już jest. Jeszcze tylko stadion, lotnisko, parki jak te Gaudiego... I już. Mam nawet skromną wizję, gdzie, co i jak. Z resztą ja już teraz, gdy wjeżdżam do centrum, to boję się, że ze zobaczę gdzieś jakiś wysoki apartamentowiec i "zejdę" na zawał w tym młodym wieku. Ach, żeby jeszcze te drogi...


Póki co jednak, dla mnie nadal jest to spokojne miasto, po którym jeździ sobie Pan J. trasą dom-sklep-dom-sklep-dom, Pani W. pobożnie do kościoła i Pan P. do pracy i z powrotem...


I jeszcze jedno: ten post, to nie żadna próba agitacji wyborczej, że "Polska w budowie" czy "Sprawdź, jakie zmiany zachodzą w Twoim regionie". Ja tylko subiektywnie piszę swoją opinię, a że mamy kampanię - to nie moja wina...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz