piątek, 10 sierpnia 2012

A poskarżę się!


Jak ten czas szybko leci... Rano otwieram oczy, patrzę na zegarek - trzynasta... A gdzie dziesiąta, jedenasta, dwunasta?

No, nieważne. Bardziej bulwersują mnie inne rzeczy, i to związane z ostatnią oazą katolicką...

Po pierwsze: gdzie jest plakat? Ten, na którym każdy namalował coś od siebie. Nie po to ja tam, w samiutkim rogu, taki piękny, złożony z dwóch prostych-prostopadłych Krzyż kciukiem namalowałem, żebym teraz nie wiedział, co się z nim dzieje. Co prawda, do tego Krzyża ktoś potem coś tam domalował i wyszedł bardziej jakiś podejrzany znak, ale to nic. Tak czy inaczej, plakat wyszedł nieźle...

Jeszcze jedna, przykra sprawa: sandały. Jest piosenka pielgrzymkowo-oazowa o takim właśnie tytule. Występują w niej słowa: "Nie warto na drogę tę sandałów i płaszcza zabierać". Sęk polega na tym, że mimo, iż ją nie raz śpiewaliśmy, to... tylko ja wcieliłem ją w życie - patrz: jeździłem bez butów! Praktycznie całą oazę! Nawet do kościoła - bez! 

Nawet na Agapie byłem bez butów, ale to już inna historia...

Tak cczy inaczej, ludzie nie wiedzą, co śpiewają. Śpiewają, że nie warto - a ubierają.  A z taką mocą śpiewaliśmy! Sandały...

To tyle, ulżyło mi...

1 komentarz:

  1. Przecież plakat był wywieszony na jadalni... Sfotografowany, umieszczony nawet na prezentacji...

    Oj Kamil coś nieuważny jesteś podczas Agapy... A ja chodziłem w klapkach do kościoła (więc też nie brałem sandałów)... Jest nas już dwóch ;P

    OdpowiedzUsuń