sobota, 26 listopada 2011

Zielona karta

Ostatnio pisałem m.in. o emeryturze, ale nie przyznałem się Wam do jednej rzeczy...


Po powrocie z sanatorium, w skrzynce pocztowej czekała na mnie "niespodzianka" - zielona karta. Nie chodzi jednak o tą, która daje przepustkę do USA, a o kartę emeryta-rencisty! ZUS mi ją podarował!


Tak więc, ja nie będę musiał czekać do 67. roku życia. Już teraz mam przywileje. Na przykład pewne zniżki komunikacyjne. Poza tym, jak już wsiądę do tego pociągu czy autobusu, to - gdy pokażę kartę - mam nadzieję, że ktoś mi odstąpi siedzącą miejscówę. Nie będę musiał już stać i trzymać się tych rurek...
Do toalety, z taką kartą, też mnie chyba przepuszczą najpierw. Ja przynajmniej przepuściłbym rencistę, gdybym sam bym nim nie był. 

Problem może być ewentualnie w tym wspomnianym ZUS-ie, bo tam to pewnie wszyscy będą mieć takie karty. I co wtedy? Potrzebomierza chyba jeszcze nie wymyślili, więc kto pierwszy - ten lepszy. A że mój wózek nie jest zbyt szybki, to będę musiał wcześniej zająć miejsce do "raju" w tym że urzędzie...


Jest jednak więcej plusów niż minusów takiej karty. W razie czego będę ją nosił wszędzie. Nawet wózek i mój wygląd mogą bowiem nie zrobić na kimś takiego wrażenia, jak ta karta i ten imponujący tytuł mój - rencista...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz