poniedziałek, 5 września 2011

Czarny sen

Miałem pewien sen. Proroczy. Widziałem pewną osobę. Kobietę. Blondynkę. Krótkie włosy. I coś jej się stało. Jakiś wypadek, czy coś. W każdym razie - już po niej. Na jej miejscu, w ogóle nie ruszałbym się z fotela, choć to w ogóle nic nie pomoże. Fatum to fatum. Reżyserskie zwłaszcza, bo to Hanka Mostowiak była...


Abstrahując od tematu, byłem ostatnio w galerii. Głównie popatrzeć, bo jak sama nazwa wskazuje, galeria jest od oglądania; ale, żeby nie było - kupiłem parę rzeczy. Zeszyty, trochę prasy i Colę na ciężkie czasy. Dużo było butów... W jednym sklepie buty, w drugim buty, w trzecim buty... Tak, jakby ludzie nic nie mieli do roboty, tylko chodzić. Tam - i nazot. W kółko, aż zedrą sobie podszewki i kupią nowe. Buty...


A ja to umiem nawet grać w piłkę bez buuutóóów! Cha! Cha! Cha! Konkretnie, to na "budzie" stoję. Dziś też stałem. Przyjechali goście z dziesięcioletnim synkiem. Miałem go zabawić, więc zaproponowałem mu grę w piłkę - bo ileż można z trzecioklasistą rozmawiać o życiu? Chyba deczko się zdziwił - bo takiego piłkarza to raczej jeszcze nie widział - ale z entuzjazmem przyjął propozycję. 

Później cieszył się jeszcze bardziej, bo nawbijał mi masę goli. Ale podczas gry, nastąpił jeden groźny moment. Mianowicie, kolega zapytał mnie, czy wolę Real czy Barcę. A że te kluby "nie przepadają za sobą", to serce mi zaczęło walić jak nie wiem. Myślę sobie: "trafię źle - będzie oklep". Powiedziałem i... nic mi nie zrobił, mimo tego, że był za Realem!


To był chyba najbardziej pokojowy mecz tych drużyn, jaki w życiu widziałem. Okazało się, że sportowe antagonizmy antagonizmami, ale brak mordobicia też jest atrakcyjny...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz