poniedziałek, 11 lipca 2011

Danse Macabre

Mówi się: było minęło. Ale to nie minęło i jeszcze długo nie minie...
 Jakoś tak, dalej nie mogę do siebie dojść... Z resztą - nie tylko ja. Nikt nie może...


Tak poza tym, ostatnio wpadłem odwiedzić cmentarz... Po "tej" wiadomości jakoś pociągnęło mnie w tamto miejsce. Takie chwile zawsze zmuszają do refleksji... Ale  nawet tam, nachodzi mnie czarny humor. Na płocie, ogradzającym to miejsce trwałego spotkania ogólnospołecznego, usiadł sobie jakiś ptaszek (zawsze mnie irytowało, że nie umiem ich nazywać po imieniu). Patrzył na spoczywających, kiwając przy tym  czasem głową... Doszedłem do wniosku, że nie robi nic innego, jak po prostu liczy, czy wszyscy są obecni i czy nikt nie prysnął. 


Jako, że był wtedy upał, doszedłem też do innego wniosku: że gdy przyjdzie czas, gdy trzeba będzie się tam przeprowadzić na stałe, byłoby dobrze mieć "miejscówę" w cieniu, bo nie dość, że 30'C, to jeszcze beton, drewno... Gdy to powiedziałem koledze, to powiedział, że jestem... egoistą, bo myślał, że ja o tym cieniu, to tak z myślą o bliskich, którzy będą mnie odwiedzać... 

Nie wiem, czy w obliczu śmierci - takiej ogólnej i tej ostatniej, o której poprzednio pisałem - wypada żartować z takich rzeczy, ale to nachodzi mnie jakoś tak właściwie mimowolnie. Ostatnio takiego, a nawet bardziej, filozoficznego posta, napisałem chyba we Wszystkich Świętych... Powtórzę się, bo wtedy napisałem, że my, wierzący, mamy lepiej, dlatego, że wierzymy, że po śmierci COŚ jest... 


W życiu bym nie pomyślał, że następnego, podobnego jak wtedy posta napiszę w takim momencie. Ale cóż, jedną z głównych cech życia jest nieprzewidywalność, a jedną z głównych wizytówek nieprzewidywalności - jest śmierć... (Ale napisałem, prawda?:P)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz