środa, 27 lipca 2011

Puk, puk, pukam...

Coś nie na czasie te pioseki dzisiaj w radiu... "Knocking on Heavens Door" (przez takie chmury, to Nieba Bram się nie da dostać), Rysiu śpiewa, że "pod niebem jest pięknie dziś" (chociaż, to tylko tak metaforycznie), Goombay Dance Band śpiewają "Sun of Jamaica"... Ktoś tam w tym radiu, chyba za dużo tej Jamajki wypróbował :)


Nie no, żart. W  taką pogodę innych kawałków chyba nie wypada puścić... A wracając do tej pierwszej piosenki, którą wymieniłem, to mam z nią związane ciekawe wspomnienie... Otóż, gdy ostatnio byłem u dentysty, zakrztusiłem się znieczuleniem. Zdrętwiały mi płuca, było mi niezwykle ciężko oddychać. Byłem już prawie pewien, że za chwilę "zejdę". I jakby tego było mało, to w radiu - w najbardziej krytycznym dla mnie momencie - zaczęła się właśnie piosenka "Knocking on Heavens Door". To mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że już mne z tego nie wyciągną. Jednak wyszedłem... A później, już po wszystkim, uświadomiłem sobie, że... właściwie, to powiniem się cieszyć, że to była akurat ta piosenka. Bo co by było, gdyby to było na przykład "Highway to Hell", z repertuaru ACDC?


Nie jestem przesądny. Nie jestem też zwolennikiem - choć to może źle - doszukiwiania się w każdej, nawet najgłupszej sytuacyjce, Boskiej ręki. Natomiast taka piosenka, w takim momencie, naprawdę daje do myślenia. Przypadek? Może. Ale w aż takie przypadki, to z kolei też nie wierzę...


A sam utwór jest rewelacyjny, taki utwór-legenda. Miałem więc szansę stać się przeszłością, przy piosence z przeszłością. Było to też w ten sam dzień, w którym Małysz ogłosił, że po sezonie kończy karierę. Poniekąd więc, ja mogłem zakończyć swoją razem z samym Mistrzem z Wisły :).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz