Wypełniałem wczoraj jeden formularz. Było tam pytanie o znajomość języków. Jednym z wymienionych był język migowy. Niestety nie znam go - a powinienem.
Powinienem, bo mam ku nie niemu niemałe predyspozycje, a zwłaszcza błyskawicznie szybkie ręce. Każdy, kto mnie zna wie, że Bruce Lee mógłby mi buty ortopedyczne czyścić. Gdybym był tłumaczem języka migowego, odbiorcy mogliby być pewni, że nadążam z przekazem. Szczególnie z tymi słowami, które pokazuje się maksymalnie przy użyciu czterech palców u jednej dłoni i trzema u drugiej (ale też bez przesady, bo mam przykurcze); reszta nie jest w formie. No i bez podnoszenia rąk...
Ten przekaz może i byłby trochę niepełny, ale za to rzeczowy. Co prawda, po pokazaniu dwóch gestów mógłbym się lekko przemęczyć, doznać zakwasów i tempo tłumaczenia by spadło, ale dzięki temu wiele osób nauczyłbym cierpliwości - a to bezcenne. Mogliby narzekać, że już nie pamiętają co było na początku zdania, no ale trudno. Cierpliwość albo niewiedza...
-------------------------
To ostatni - może nie na zawsze, ale na co najmniej parę miesięcy wpis na blogu.
Przy okazji proszę o pamięć w modlitwie.
Miłego weekendu,
kamil
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz