O tym, że niepełnosprawni są na topie pisałem już dawno. Ostatnie obserwacje popkultury i nie tylko utwierdzają mnie w tym. Jadę wózkiem po ulicy - widzę kobietę na wózku. Patrzę gdzieś w telewizor - osoba na wózku. Włączam jakiś teledysk - zasuwa gość na wózku. Spoglądam w lustro - koleś na wózku. Są wszędzie. A Wy i tak myślicie, że to masoneria rządzi światem...
Ostatnio do kin wszedł film romantyczny z gościem na wózku. Takie combo. I to na pewno nie pierwszy w niedługim czasie, bo produkcji o inwalidach było już sporo. Więcej jest chyba tylko o miłości (cholera, zawsze na drugim miejscu!). Nie oglądałem tego filmu, ale reklama zaintrygowała mnniiiie na tyle, że obejrzałem zwiastun. Historia jest oparta o fakty, następnie o książkę. Sparaliżowany facet poznaje jakąś mającą problemy ze znalezieniem odpowiedniej pracy laskę, zakochują się w sobie itd. Nie wiem jak film się kończy, ale w zwiastunie było pokazane ujęcie jak facet leży w szpitalu; możliwe więc, że skończył jak każdy porządny wózkowicz - kołami do góry.
No nieważne - jakby nie skończył, rzecz rozchodzi się o coś innego. Koleżanka mówiła, że płakała przez cały film. W związku z tym wpadłem na pomysł, że zaproszę na niego do kina którąś tą koleżankę z Uniwersytetu Trzeciego Wieku; tą, która ma dobre mieszkanie z windą (byłoby fajnie gdzieś w centrum). Zamówię jej jakiś zestaw (ale bez popcornu, naturalnie, bo może wejść w protezę). Jak już zacznie smarkać, to nagadam jej coś o miłości, a po seansie, kiedy ze wzruszenia spadnie jej już moher - zabiorę ją prooosto do notariusza! Mogę ją nawet zawieźć na kolanach, jak ten kolo z filmu, tylko musi się trzymać, bo czasem po chodniku trzęsie.
A potem będzie fajnie. Emerytka, emeryturka, wygodne mieszkanie w centrum... Będzie miłość jak na filmie!
Co do masonów, to podejrzewam, że jednak mieli coś wspólnego z tym filmem :D
OdpowiedzUsuń