Dzisiejsza data - 1.09 - w szerokim kontekście, jest fatalny dzień. Po pierwsze - rocznica wybuchu II. Wojny Światowej; przyczynku do polskiego bohaterstwa, a ogólniej: do światowego horroru. Po drugie: pierwszy dzień szkoły... Mi od poprzedniego roku ten dzień kojarzy się już nieco inaczej - po pierwsze, właśnie wtedy urodziła się moja najmłodsza bratanica (co za tym idzie, dziś kończy roczek). Po drugie - był to pierwszy pierwszy, w którym nie rozpoczynałem nauki...
Spróbuję teraz połączyć tematy: patriotyzmu i szkoły - dzieci właśnie. Okazja jest ku temu sprzyjająca, niestety...
Nie będę szczegółów opisywał zmiany w gimnazjalnych lekturach, jest to opisane np. tutaj . Osoby broniące tych zmian, twierdzą, że patriotyzmu można uczyć na innych lekturach, że nowe obowiązkowe są lubiane przez uczniów itd. Jednak, do cholery, jeśli w kanonie (gimnazjalnym, bo w licealnym jest) nie ma Pana Tadeusza (tak, wiem, trzeba go czytać krytycznie); jeśi nauczyciel musi wybrać: ALBO Quo Vadis, ALBO Krzyżacy ALBO Potop - to ALBO ktoś tu jest debilem i próbuje z uczniów zrobić swojego pobratymca, ALBO...
W liceach, w nowym programie - jeśli ktoś w drugiej i trzeciej klasie nie będzie na profilu humanistycznym - nie przeczyta "Konrada Wallenroda". Żeromski także okrojony...
Nikt nie wywalił natomiast z VI. klasy Ani z Zielonego Wzgórza. Przepraszam, ale ta lektura dala mi w kość, mimo, iż jej nie skończyłem... To tak, nawiasem mówiąc...
Podsumowując: nasz naród dzielnie stawił czoła rusyfikacji, germanizacji, okupcji niemieckiej i rosyjskiej, komunizmowi... Teraz czas na coś, co moim zdaniem może być w skutkach paradoksalnie najbardziej zgubne: westernizacja (a może też i POizacja)...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz