Dopiero ostatnio, uświadomiłem sobie, że na to co trzeba - to czasu brakuje. A tu nam jeszcze godzine wezmą, w nocy, jak złodzieje...
Uświadomiłem sobie też, że wielu ważnych rzeczy jeszcze sobie nie uświadomiłem. Coś jak Sokrates...
I jest problem, bo w związku z tym moim śtanem uświadomienia braku czasu - wiersz mi się ułożył, choć chyba minimalnie inny niż wcześniejsze.
Jest mi miło, przyjacielu,
Że odwiedzasz mnie bez celu.
Jednak, wybacz, nie mam czasu.
Muszę gonić za hałasem,
A w koło tyle hałasu.
Mam dla Ciebie propozycję...
Wpadnij, gdy już będę w trumnie.
Ja nie jestem zbytnio gruby -
będzie sporo miejsca u mnie.
Klepsydra Cię powiadomi,
Gdy się skończy ma gonitwa.
Będzie tam nazwisko moje,
Wiek mój i krótka modltwa.
Wtedy zajrzyj w moje progi.
Pamiętaj - wchodź bez pukania.
Kumasz, ja Ci nie otworzę;
Będę miał zbyt sztywne nogi.
Powiem gościom w garniturqch,
By nie domykali wieka,
Bo spodziewam z wizytą
Żyjącego wciąż człowieka.
Więc jesteśmy umówieni.
Nagadamy się do woli.
Brak czasu jest jak skleroza -
choć przeszkadza, to nie boli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz