Mówię Wam, jaką niedawno traumę w nocy przeżyłem... W pewnym momencie, gdy miałem oczy otwarte, na wysokości swojego czoła zobaczyłem jakieś dziwne, nieregularne kształty. I już nabrałem powietrza, żeby krzyczeć "Ratuuuuuuuuuuuuunkuuuuu!" - ale w ostatniej chwili zorientowałem się, że to tylko, albo aż, moje włosy...
Teraz już te takie nocne anomalie mnie nie ruszają. Są codziennością i conocnością. Po prostu - zapuszczam włosy.
Plan mam taki, żeby pod koniec czerwca (bo chyba wtedy są wyniki z matury) mieć już je na tyle długie, aby móc się w nich schować. Ja, razem z wózkiem, i to dookoła; aby mnie ani wózka nie było nic a nic widać. Taka... prywatna puszcza.
I tak będę jeździł, takie nizinne Yeti. Będę jednak lepszy od tego z gór, bo ogólnodostępny. Będzie mnie można pogłaskać, zrobić sobie zdjęcie, wynająć do straszenia dzieci itd.
A jak już jesteśmy przy celach komercyjnych, to mam pomysł. Pojadę na krakowski rynek, stanę w jakimś uczęszczanym miejscu i obok siebie postawię puszkę. Będę działał jak reszta: gdy ktoś coś wrzuci - zareaguję. Zacznę głośno i agresywnie krzyczeć oraz tupać. Chociaż nie, kółkami przecież nie da się tupać...
Ale i tak będzie furora. A skarbówka nic mi nie zrobi, bo skąd mieliby niby wiedzieć, gdzie mieszka Yeti?
Piosenka o mnie
:p - Yetik ;)
OdpowiedzUsuńChciałbym mieć podobne podejście do Twojego ;)
SY :)