Szkoda mi drogowców. Wyżywamy się na nich, że drogi kiepskie, że nie zdążymy na Euro... A przecież to wszystko robią celowo, i to PRO PUBLICO BONO, choć na pierwszy rzut oka to tak może nie wygląda.
Na przykład: przyjeżdża sobie turysta z Europy na Mistrzostwa. Po drodze, wypełnionej przygodami typu "góra-dół" (dosłownie: dół), będzie bardzo głodny, bo takie "ćwiczenie" jest bardzo kaloriochłonne czy jakoś tak. Co za tym idzie - więcej zarobi jakiś restaurator. Po drugie: taka wycieczka jest również bardzo męcząca, więc zarobi hotel. Zagraniczny gość ma też wtedy więcej czasu na oglądanie reklam, bo jedzie przecież wolniej.
A toalety, dworce itp? Kiedyś w tv oglądałem reportaż o stanie polskich toalet publicznych. Niektóre były ok, ale po wejściu do innej, narrator powiedział: "Tutaj turysta przeżyje szok. Jeśli w ogóle - przeżyje". I to też jest działanie celowe, bo jeśli taki stan się utrzyma, to przyjezdny mając w perspektywie podobną wizytę, będzie odczuwał lęk.W związku z tym będzie się więcej modlił, a zetem w grę wchodzi jeszcze nawrócenie delikwenta.
Zatem same korzyści, a my nic - tylko narzekamy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz