Jak przystało na Święta, wpis będzie dziś raczej poważny. Śmiertelnie poważny.
Martin Heidegger, jeden z najważniejszych filozofów XX. wieku pisał m.in. o byciu-ku-śmierci. Abstrahując od całego sensu i znaczenia tej jego myśli, warto zauważyć, że nasze życie istotnie jest niuchronnym dążeniem ku końcowi - a przynajmniej końcowi w znaczeniu potocznym. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że od chwili poczęcia - umieramy.
Po co to piszę przed radosnymi, w gruncie rzeczy, Świętami? Żeby przynajmniej spróbować w ten czas pomyśleć o życiu jakby z drugiej strony, przez pryzmat tego "końca", któremu życie osób wierzących powinno być podporządkowane.
W języku starogreckim słówko agon oznaczało zawody, zmagania. Nie wiem czy słowo "agonia" ma z tym jakiś związek czy nie, ale można powiedzieć, że śmierć to pewnego rodzaju zakończenie ziemskich zmagań, których celem jest Wieczność. Warto o tym w Boże Narodzenie pamiętać. Po też.
Dobrych Świąt Wam życzę!
A, i pamiętajcie jutro o wolnym miejscu przy stole dla Petru! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz