Po przedostatnim wpisie - tym o jabłkach - mojego bloga wizytą zaszczyciło... Ministerstwo Obrony Narodowej! Coraz bardziej zaczynam się zastanawiać o co tu chodzi, tym bardziej, że jakiś czas temu, o czym również pisałem, bloga czytało sobie Ministerstwo Finansów.
A propo MON-u - defilada była świetna. Wczoraj czułem się spokojny o los Ojczyzny. Niestety pokaz się zakończył, Armia została z tym, jak na te czasy, nie najlepszym ogólnie sprzętem. Wojna to nie defilada, a do modernizacji jeszcze daleko...
Jakby co jednak, nie daj Boże - to jestem gotów. Pisałem już o tym, np. tutaj. Jeśli zdrowie pozwoli (sic!), no i psychika...
I to wcale nie chodzi o to, że "za mundurem panny sznurem", bo ten sznur już teraz by się do mnie ustawiał, gdyby dziewczyny myślały. Wiecie: ja mam rdzeniowy zanik mięśni (najcięższą postać), w miarę szybko umrę, a dziewczyna nie dość, że znów będzie wolna, to jeszcze zostanie jej po mnie mój wózek. A to nie są tanie rzeczy!
Dziewczyny nie myślą. To kolejny dowód na to, jak bardzo polska edukacja schodzi na psy...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń