Ostatnie dwa egzaminy mam za sobą. Teraz dwa tygodnie wakacji. Jutro lecę z Mamą do Anglii, do brata z rodziną. Gdy wrócę, to coś napiszę. Jak mawiał klasyk - bede, jak wrócę... Wczoraj było ognisko u kolegi w ramach spotkania pooazowego. Niestety, część osób nie dojechała, nie pograliśmy też w Mafię. Ogolnie rzecz biorąc jednak, było całkiem sympatycznie. Ewka nie płakała, a chwilami zachowywaliśmy się jak dorosłe dzieci. Pikanterii dodawały bakłażany i ketchup.... Mam dla Was teraz drugi suchar własnego autorstwa, po tym o ewolucji. - Jak nazywają się długie nerki? - Kombinerki. A na koniec piosenka. Nienowa, ale co z tego? Jaki ona ma anielski głos! Do przeczytania za dwa tygodnie!
Ostatnio potwierdziło się to, co o sobie podejrzewałem u siebie od dawna. Mam ciągotki do zapachu benzyny. Do jej wąchania. Ostatnio, po dwóch wdechach niemal na siłę musialem odjechać z tego miejsca, gdzie była woń, bo takie wciąganie mogłoby wciągnąć. Ale by było. Nie dość, że krzywy, kudłaty - to jeszcze uzależniony od paliwa... Z reszta, jako niepełnoprawny, miałbym utrudniony dostęp do środków. Nie dam przecież rady otworzyć bakii i wsadzić nosa do środka.... Tak czy inaczej,, benzyna pachnie pięknie. Dziewczynom, zamiast pefum po 100zł, polecam 95- ątke, 5.60 za litr.... Od chemii przejdźmy na chwilkę do matmy.. Taka mnie ostatnio myśl naszła, że chrześcijanin powinien patrzeć na życie, jak na taką półprostą o początku A, przechodzącą przez punkt B. A - to oczywiście moment poczęcia, B. - śmierć, no a reszta - to Reszta... Zadziwiające jest, jak dużo uwagi ludzie wierzący (w tym ja) przywiązują uwagi do odcinka AB, w stosunku do pozostałej, bez końca większej części- od B do nieskończoności.... A propo's teologii - jutro światowy dzień modlitwy o pokój w Syrii. Modlitwy i postu. Jutro, choćby nie wiem co i jaka była okazja - ani raz nie wdechnę paliwa... A TAM BYŁ GOL I KONIEC!!
Dzisiejsza data - 1.09 - w szerokim kontekście, jest fatalny dzień. Po pierwsze - rocznica wybuchu II. Wojny Światowej; przyczynku do polskiego bohaterstwa, a ogólniej: do światowego horroru. Po drugie: pierwszy dzień szkoły... Mi od poprzedniego roku ten dzień kojarzy się już nieco inaczej - po pierwsze, właśnie wtedy urodziła się moja najmłodsza bratanica (co za tym idzie, dziś kończy roczek). Po drugie - był to pierwszy pierwszy, w którym nie rozpoczynałem nauki... Spróbuję teraz połączyć tematy: patriotyzmu i szkoły - dzieci właśnie. Okazja jest ku temu sprzyjająca, niestety... Nie będę szczegółów opisywał zmiany w gimnazjalnych lekturach, jest to opisane np.tutaj . Osoby broniące tych zmian, twierdzą, że patriotyzmu można uczyć na innych lekturach, że nowe obowiązkowe są lubiane przez uczniów itd. Jednak, do cholery, jeśli w kanonie (gimnazjalnym, bo w licealnym jest) nie ma Pana Tadeusza (tak, wiem, trzeba go czytać krytycznie); jeśi nauczyciel musi wybrać: ALBO Quo Vadis, ALBO Krzyżacy ALBO Potop - to ALBO ktoś tu jest debilem i próbuje z uczniów zrobić swojego pobratymca, ALBO... W liceach, w nowym programie - jeśli ktoś w drugiej i trzeciej klasie nie będzie na profilu humanistycznym - nie przeczyta "Konrada Wallenroda". Żeromski także okrojony... Nikt nie wywalił natomiast z VI. klasy Ani z Zielonego Wzgórza. Przepraszam, ale ta lektura dala mi w kość, mimo, iż jej nie skończyłem... To tak, nawiasem mówiąc... Podsumowując: nasz naród dzielnie stawił czoła rusyfikacji, germanizacji, okupcji niemieckiej i rosyjskiej, komunizmowi... Teraz czas na coś, co moim zdaniem może być w skutkach paradoksalnie najbardziej zgubne: westernizacja (a może też i POizacja)...