Nareszcie mam trochę czasu na piśmiennictwo. Okazuje się, że znaleźć czas na posta, to sprawa nieprosta. Nawet dla rencisty...
Słuchajcie, wykształceni atakują. I to polską młodzież, która kiedyś będzie pracować na ich emerytury...
Ci inteligenci twierdzą, że młodzież się... za mało rusza! Ale wymyślili...
Ciekawe, czy na przykład mnie wzięli pod uwagę. Ja byłbym idealnym przykład na to, by udowodnić, że tego typu badania kłamią.
No bo, czy ja się ruszam? Wygląda na to, że nie. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że dużo poruszam się na przykład na swoim Melexie. Jakby to powiedział pan od fizyki, "nie poruszam się względem Melexa, ale poruszam się względem otoczenia" - a więc, względem tego doktorka od mierzenia ruchu też. Problem jednak w tym, że dla nich jak ktoś nie robi pompek albo nie fika koziołków - to się nie rusza...
No, albo na przykład, komputer. Polska młodzież (ja poniekąd też) sporo czasu spędza na "pracy z komputerem". A przecież, tu też się trzeba sporo naruszać rękami, karkiem... Czasem bardzo dużo, samą myszką w ciągu kilku godzin można zrobić nawet kilometr. Ale tego oczywiście uczeni też pod uwagę nie wezmą, bo po co?
Tak, Moi Drodzy. Tak wyglądają diagnozy społeczne. Nie jest brany pod uwagę całokształt, tylko powierzchowne aspekty. Siedzi na wózku - czyli się nie rusza; siedzi przy komputerze, czyli się nie rusza...
Tak wygląda łamanie VIII Przykazania przez doktorków... "Mało się rusza", "Mało się rusza"...
czwartek, 31 maja 2012
środa, 23 maja 2012
101 technik wykorzystania prochów
Jeśli ktoś po tytule pomyślał, że wpis będzie o pomysłach na zastosowanie "tych" prochów, które opracował ćpun-autor, to jest mi przykro, bo nie.
Zanim przejdziemy do prochów, to najpierw stan przedproszny. Podobno, teraz można pobierać materiał genetyczny od człowieka świeżo zmarłego. Po mojemu to to jest nieetyczne i jakby co, to ja się na to nie godzę. Ale nie tylko na to...
Podobno, bogaci ludzie mają teraz czasem takie życzenie, żeby po śmierci przerobić ich na Wizir i... rozsypać w kosmosie!
Na to też mojej zgody nie będzie! No bo, co w momencie, kiedy ten proszek spadnie Ziemię? Albo na przykład, konkretnie na moją głowę? Lub do zupy, którą będę spożywał akurat na świeżym powietrzu? A do tego, jeśli ten sproszkowany był za klubem na C. lub R.? Ja sobie nie życzę, żeby kibic tych klubów pływał w mojej pomidorowej! Owszem, na popiole nie będzie tego napisane, ale to tym bardziej...
I jeszcze jedna kwestia: ślubu po śmierci na życzenie tego, co się ostał. O, nie...
Nie wiem, na ile to jest prawda, ale obiło mi się o uszy, że jest taka możliwość. Przy czym, przecież wiadomo, że zmarły się nie obroni, prawda? Zgody też nie wyrazi...
Na wszelki wypadek, w testamencie zaznaczę, żeby mi po śmierci wszystkie palce serdeczne poobcinali, razem z tymi u nogi. Tak, żeby symbolicznie wyrazić sprzeciw wobec takiej ceremonii. Wiadomo, co jakiej strzeli do głowy?
Jeśli myślisz, że po śmierci już się kończy ziemskie życie,
Wiedz, że możesz się sproszkować i tak fruwać po orbicie.
Ale prędzej to czy później, czy u góry czy na dole,
Będziesz musiał się odnaleźć w nowej roli, patrz: popiole...
Zanim przejdziemy do prochów, to najpierw stan przedproszny. Podobno, teraz można pobierać materiał genetyczny od człowieka świeżo zmarłego. Po mojemu to to jest nieetyczne i jakby co, to ja się na to nie godzę. Ale nie tylko na to...
Podobno, bogaci ludzie mają teraz czasem takie życzenie, żeby po śmierci przerobić ich na Wizir i... rozsypać w kosmosie!
Na to też mojej zgody nie będzie! No bo, co w momencie, kiedy ten proszek spadnie Ziemię? Albo na przykład, konkretnie na moją głowę? Lub do zupy, którą będę spożywał akurat na świeżym powietrzu? A do tego, jeśli ten sproszkowany był za klubem na C. lub R.? Ja sobie nie życzę, żeby kibic tych klubów pływał w mojej pomidorowej! Owszem, na popiole nie będzie tego napisane, ale to tym bardziej...
I jeszcze jedna kwestia: ślubu po śmierci na życzenie tego, co się ostał. O, nie...
Nie wiem, na ile to jest prawda, ale obiło mi się o uszy, że jest taka możliwość. Przy czym, przecież wiadomo, że zmarły się nie obroni, prawda? Zgody też nie wyrazi...
Na wszelki wypadek, w testamencie zaznaczę, żeby mi po śmierci wszystkie palce serdeczne poobcinali, razem z tymi u nogi. Tak, żeby symbolicznie wyrazić sprzeciw wobec takiej ceremonii. Wiadomo, co jakiej strzeli do głowy?
Jeśli myślisz, że po śmierci już się kończy ziemskie życie,
Wiedz, że możesz się sproszkować i tak fruwać po orbicie.
Ale prędzej to czy później, czy u góry czy na dole,
Będziesz musiał się odnaleźć w nowej roli, patrz: popiole...
czwartek, 17 maja 2012
Przysłowie prawdę Ci powie
Sentencje, maksymy, ludowe przysłowia.. Łączy je to, że przekazują nam jakieś rady, spostrzeżenia, na temat życia, świata... Łączy - czy powinno łączyć?
Pozwólcie, że dziś wezmę na warsztat takie trzy "mądre zdanie", co mnie strasznie wkurzają.
1. "Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera".
Tymczasem, kolega pokazał mi dokument, gdzie wyraźnie jest napisane, że aby dostać się do jednej ze szkół wojskowych, wymagana jest... Matura. A więc to zdanie kłamie (no, chyba, że ktoś chce iść do łączności)...
2. "Nie chciało się dźwigać teczki - trzeba dźwigać dziś woreczki".
Ta mądrość jest po części prawdziwa, choć biorąc pod uwagę fakt, że dzisiaj łatwiej o pracę po zawodówce niż studiach, powinno brzmieć ono tak: "Jeśli poszedłeś na studia, by zarabiać po nich krocie - szybko idź do pośredniaka, a później na bezrobocie"...
3. "Tylko krowa nie zmienia zdania".
To to już mnie wkurza niesamowicie. No bo, ja się pytam: kto wie, czy krowa nie zmienia zdania? Kogo obchodzą krowie poglądy? Nikogo! Bo krowa to tylko mleko-łąka-stajnia-mleko-łąka-stajnia... A jej zdanie, jej światopogląd, jej wizja świata to sprawy nieistotne...
I może ona właśnie zmienia zdanie?! Kto udowodnił, że nie?
JA, JAKO WIEŚNIAK (NIEMAL ROLNIK), Z KTÓREGO TO POCHODZENIA JESTEM Z RESZTĄ DUMNY, APELUJĘ O NIEUŻYWANIE TEGO powiedzenia! I WIĘCEJ SZACUNKU DO KRÓW! WIĘCEJ SZACUNKU!
Pozwólcie, że dziś wezmę na warsztat takie trzy "mądre zdanie", co mnie strasznie wkurzają.
1. "Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera".
Tymczasem, kolega pokazał mi dokument, gdzie wyraźnie jest napisane, że aby dostać się do jednej ze szkół wojskowych, wymagana jest... Matura. A więc to zdanie kłamie (no, chyba, że ktoś chce iść do łączności)...
2. "Nie chciało się dźwigać teczki - trzeba dźwigać dziś woreczki".
Ta mądrość jest po części prawdziwa, choć biorąc pod uwagę fakt, że dzisiaj łatwiej o pracę po zawodówce niż studiach, powinno brzmieć ono tak: "Jeśli poszedłeś na studia, by zarabiać po nich krocie - szybko idź do pośredniaka, a później na bezrobocie"...
3. "Tylko krowa nie zmienia zdania".
To to już mnie wkurza niesamowicie. No bo, ja się pytam: kto wie, czy krowa nie zmienia zdania? Kogo obchodzą krowie poglądy? Nikogo! Bo krowa to tylko mleko-łąka-stajnia-mleko-łąka-stajnia... A jej zdanie, jej światopogląd, jej wizja świata to sprawy nieistotne...
I może ona właśnie zmienia zdanie?! Kto udowodnił, że nie?
JA, JAKO WIEŚNIAK (NIEMAL ROLNIK), Z KTÓREGO TO POCHODZENIA JESTEM Z RESZTĄ DUMNY, APELUJĘ O NIEUŻYWANIE TEGO powiedzenia! I WIĘCEJ SZACUNKU DO KRÓW! WIĘCEJ SZACUNKU!
poniedziałek, 14 maja 2012
Małe K2
W sobotę, dzięki fundacji "Mimo Wszystko", udało mi się - wraz z siedmioma innymi osobami, z którymi jedziemy na tym samym wózku - wyjechać na symboliczne K2, czyli Kopiec Kościuszki. No ale, nie od razu...
Gdy zajechaliśmy pod Kopiec, zaczeło strasznie wiać. Jednak nie przeszkadzało to ani uczestnikom, ani organizatorem, ani... dziennikarzom. Tylu dziennikarzy, to jeszcze na żywo nie widziałem i pewnie nie zobaczę.
Było ich tak dużo, iż przez chwilę myślałem, że może pomylili sobie Kopiec z Sejmem - to okrągłe, to okrągłe. Na wszelki wypadek, przygotowałem sobie taką formułkę, że ja to z tą ustawą emerytalną nie mam nic wspólnego i że ja nawet na nich nie głosowałem. Formułka nie była jednak potrzebna, bo nikt sobie niczego nie pomylił.
Zaraz po przyjeździe, przydzielony mi został bardzo sympatyczny wolontariusz, który miał za zadanie pomogać mi wyjechać, pilnować, żebym nie spadł (bo to mimo wszystko wysokawo) - ewentualnie łapać, np. za kaptur. W ogóle, wszyscy wolontariusze (a zwłaszcza wolontariuszki:D) byli bardzo sympatyczni...
Po kilkudziesięciu minutach, zaczęliśmy wyjeżdżać. Naprawdę, nie wyobrażałem sobie, że to jest "aż tak" stromo. Do tego, ręce mi trochę skostniały z zimna i gdyby nie pomoc Mamy i kolegi-wolontariusza, to raczej bym nie wyjechał.
A na górze... Fajny widok. Chyba lepszy nawet niż z górki, na której mieszkam. Cały Kraków... Super. Niestety, ulewny deszcz nie pozwolił zostać tam długo.
A samo zejście, co może się wydawać dziwne, łatwe nie było. Dość stromo, do tego ślisko od deszczu. Przynajmniej była adrenalina...
A wracając do dziennikarzy, to mi też kilkoro zadawało pytania. Najgorzej było z z mini-wywiadem dla TVN-u, no bo, jako katolik, nie chciałem ryzykować ekskomuniki. Odpowiedziałem jednak sympatycznej pani redaktor na pytania i, na szczęście, w Kościele jestem nadal... Z resztą, ja mówię na tyle niewyraźnie, że w telewizji indywidualnie na pewno mnie nie pokażą, więc mogę spać spokojnie.
Chciałbym podziękować: Fundacji "Mimo Wszystko", pani Annie Dymnej, która oczywiście towarzyszyła nam w tej wyprawie, kierownikowi wyprawy Januszowi Świtajowi, panu Michałowi Serwińskiemu, wolontariuszom i wszystkim zaangażowanym, za możliwość nie tylko wyjazdu na Kopiec, ale i spotkania tylu wspaniałych osób!
A co do K2, to tam też wyjadę. Czekam tylko, aż zrobią podjazdy, które - jako, że górka wysoka - zaczną się pewnie już koło mnie...
Gdy zajechaliśmy pod Kopiec, zaczeło strasznie wiać. Jednak nie przeszkadzało to ani uczestnikom, ani organizatorem, ani... dziennikarzom. Tylu dziennikarzy, to jeszcze na żywo nie widziałem i pewnie nie zobaczę.
Było ich tak dużo, iż przez chwilę myślałem, że może pomylili sobie Kopiec z Sejmem - to okrągłe, to okrągłe. Na wszelki wypadek, przygotowałem sobie taką formułkę, że ja to z tą ustawą emerytalną nie mam nic wspólnego i że ja nawet na nich nie głosowałem. Formułka nie była jednak potrzebna, bo nikt sobie niczego nie pomylił.
Zaraz po przyjeździe, przydzielony mi został bardzo sympatyczny wolontariusz, który miał za zadanie pomogać mi wyjechać, pilnować, żebym nie spadł (bo to mimo wszystko wysokawo) - ewentualnie łapać, np. za kaptur. W ogóle, wszyscy wolontariusze (a zwłaszcza wolontariuszki:D) byli bardzo sympatyczni...
Po kilkudziesięciu minutach, zaczęliśmy wyjeżdżać. Naprawdę, nie wyobrażałem sobie, że to jest "aż tak" stromo. Do tego, ręce mi trochę skostniały z zimna i gdyby nie pomoc Mamy i kolegi-wolontariusza, to raczej bym nie wyjechał.
A na górze... Fajny widok. Chyba lepszy nawet niż z górki, na której mieszkam. Cały Kraków... Super. Niestety, ulewny deszcz nie pozwolił zostać tam długo.
A samo zejście, co może się wydawać dziwne, łatwe nie było. Dość stromo, do tego ślisko od deszczu. Przynajmniej była adrenalina...
A wracając do dziennikarzy, to mi też kilkoro zadawało pytania. Najgorzej było z z mini-wywiadem dla TVN-u, no bo, jako katolik, nie chciałem ryzykować ekskomuniki. Odpowiedziałem jednak sympatycznej pani redaktor na pytania i, na szczęście, w Kościele jestem nadal... Z resztą, ja mówię na tyle niewyraźnie, że w telewizji indywidualnie na pewno mnie nie pokażą, więc mogę spać spokojnie.
Chciałbym podziękować: Fundacji "Mimo Wszystko", pani Annie Dymnej, która oczywiście towarzyszyła nam w tej wyprawie, kierownikowi wyprawy Januszowi Świtajowi, panu Michałowi Serwińskiemu, wolontariuszom i wszystkim zaangażowanym, za możliwość nie tylko wyjazdu na Kopiec, ale i spotkania tylu wspaniałych osób!
A co do K2, to tam też wyjadę. Czekam tylko, aż zrobią podjazdy, które - jako, że górka wysoka - zaczną się pewnie już koło mnie...
piątek, 11 maja 2012
"Taka imprezka"
Fajnie dzis bylo w tym budynku takim okraglym. Ale się działo! To bylo lepsze niz Adamek-Kliczko...
Ja tylko czekalem na to, ze sie ktory tak wnerwi, ze wyrwie krzeselko i nim cisnie, a potem sie zacznie. Byloby widowisko - 460 fruwajacych foteli (tych u gory nie licze, bo oni by pewnie zaklady przyjmowali)...
Pozniej mogloby dojsc to tego, ze tlum ruszylby na zdobycie tej gory, na ktorej panuje ta taka czarodziejka. Widzieliscie, ona umie jednym przyciskiem odebrac glos!
Niestety, takie dantejskie sceny tam, to raczej tylko marzenie...:( Mimo to, bylo wesolo.
A jeszcze bylo dobre, jak tam ci protestanci ich zablokowali w tej okraglej kaciapie. Na poczatku myslem, ze zamknieci w srodku i sie ucieszylem, ze beda wyciagani z helikoptera za uszy, przez komin. Pozniej pomyslalem, ze skoro jednak na zewnatrz moga wychodzic, to bedzie im trzeba zorganizowac taki most powietrzny, jak za blokady Berlina. Ech, nic z tych rzeczy... W tej instytucji, co sie zacznie cos dziac, to znowu nudy...
A teraz na serio. Ja dzis zdawalem WOS. Ten przedmiot, slusznie-nieslusznie, kojarzy sie glownie z polityka. A co, po takich scenach jak chocby dzisiejsze, mozna sobie pomyslec o o osobie, ktora dobrowolnie zdaje "polityke"? No, ze debil...
Ja tylko czekalem na to, ze sie ktory tak wnerwi, ze wyrwie krzeselko i nim cisnie, a potem sie zacznie. Byloby widowisko - 460 fruwajacych foteli (tych u gory nie licze, bo oni by pewnie zaklady przyjmowali)...
Pozniej mogloby dojsc to tego, ze tlum ruszylby na zdobycie tej gory, na ktorej panuje ta taka czarodziejka. Widzieliscie, ona umie jednym przyciskiem odebrac glos!
Niestety, takie dantejskie sceny tam, to raczej tylko marzenie...:( Mimo to, bylo wesolo.
A jeszcze bylo dobre, jak tam ci protestanci ich zablokowali w tej okraglej kaciapie. Na poczatku myslem, ze zamknieci w srodku i sie ucieszylem, ze beda wyciagani z helikoptera za uszy, przez komin. Pozniej pomyslalem, ze skoro jednak na zewnatrz moga wychodzic, to bedzie im trzeba zorganizowac taki most powietrzny, jak za blokady Berlina. Ech, nic z tych rzeczy... W tej instytucji, co sie zacznie cos dziac, to znowu nudy...
A teraz na serio. Ja dzis zdawalem WOS. Ten przedmiot, slusznie-nieslusznie, kojarzy sie glownie z polityka. A co, po takich scenach jak chocby dzisiejsze, mozna sobie pomyslec o o osobie, ktora dobrowolnie zdaje "polityke"? No, ze debil...
środa, 9 maja 2012
Święty harmonogram
Gdy do Matury było jeszcze daleko, nie przypuszczałem, że będę się dokształcał do ostatniej chwili. A jednak...
To w nocy sobie wspomnę, że tego nie pamiętam; to przy pobożnej, pełnej skupienia modlitwie, że tamto zapomniałem itd... "Najgorzej" jest z historią, bo przecież tyle jest w niej historii...
A wiecie, ja doszedłem do wniosku, że te osoby, które w tym roku układały kalendarz maturalny, to muszą być osoby głęboko wierzące i praktykujące. Mało tego: to... humaniści!
No bo, popatrzcie: w poniedziałki odmawia się część Radosną Różańca Świętego. A co w poniedziałek pisały Kochane Humanisiątka? Polski rozszerzony. Pasuje? Jak ulał...
Wczoraj była matma. Tajemnice na wtorek - wiadomo jakie...
Dzisiaj odpoczynek. Odpoczynek po i przed kolejnym egzaminem, czasem pewnie można w pewnym sensie potraktować jako coś chwalebnego, adekwatnie do dzisiejszych Tajemnic. Z resztą, Zesłanie Ducha Świętego bardzo by się przydało...
No, i jutro angielski. Czy ktoś go umie czy nie, czy ktoś ma kluchy w gardle - czy nie, Światło się przyda w każdej ilości...
Więc, sami widzicie, harmonogram ułożony zgodnie z Tajemnicami Różańca. Pod humanistów! Co prawda, nie cały (bo całego to by i Chuck Norris nie ułożył), ale wiadomo o co chodzi.
A propos: wiecie, co Chuck Norris robi na wakacjach?
- Zabija czas...
To w nocy sobie wspomnę, że tego nie pamiętam; to przy pobożnej, pełnej skupienia modlitwie, że tamto zapomniałem itd... "Najgorzej" jest z historią, bo przecież tyle jest w niej historii...
A wiecie, ja doszedłem do wniosku, że te osoby, które w tym roku układały kalendarz maturalny, to muszą być osoby głęboko wierzące i praktykujące. Mało tego: to... humaniści!
No bo, popatrzcie: w poniedziałki odmawia się część Radosną Różańca Świętego. A co w poniedziałek pisały Kochane Humanisiątka? Polski rozszerzony. Pasuje? Jak ulał...
Wczoraj była matma. Tajemnice na wtorek - wiadomo jakie...
Dzisiaj odpoczynek. Odpoczynek po i przed kolejnym egzaminem, czasem pewnie można w pewnym sensie potraktować jako coś chwalebnego, adekwatnie do dzisiejszych Tajemnic. Z resztą, Zesłanie Ducha Świętego bardzo by się przydało...
No, i jutro angielski. Czy ktoś go umie czy nie, czy ktoś ma kluchy w gardle - czy nie, Światło się przyda w każdej ilości...
Więc, sami widzicie, harmonogram ułożony zgodnie z Tajemnicami Różańca. Pod humanistów! Co prawda, nie cały (bo całego to by i Chuck Norris nie ułożył), ale wiadomo o co chodzi.
A propos: wiecie, co Chuck Norris robi na wakacjach?
- Zabija czas...
niedziela, 6 maja 2012
Lux było...
Naprawdę, ta Matura, to strasznie sympatyczna kobita jest. I jeszcze taka... mądra, oczytana...
No, fajnie było... Traktowali mnie, jak faraona. Dyktafon wszystkie moje odgłosy rejestrował, jakbym jaką osobistością ważną i publiczną był; dwie osoby do pomocy miałem - jedną od pisania, drugą od przekręcania kartek... A co najlepsze, w mojej komisji ksiądz był, jako osoba z zewnątrz (w życiu bym nie podejrzewał, że to "zewnątrz" to oni tak dosłownie potraktują...)!. Tak więc, czego chcieć więcej?
Przy takim obrocie rzeczy, to zdać musiałem. Musiałem, a czy zdałem - zobaczymy 29 czerwca...
Jutro też założę ładne spodnie, ażebym wyglądał godnie, i zobaczymy, co z tego tematu...
A co do tematu piątkowego wypracowania, to wybrałem ten od z "Dziadów". No cóż, jaki maturzysta - taki temat (poniżej dołączam piosenkę, poniekąd z nim związaną)...
No, fajnie było... Traktowali mnie, jak faraona. Dyktafon wszystkie moje odgłosy rejestrował, jakbym jaką osobistością ważną i publiczną był; dwie osoby do pomocy miałem - jedną od pisania, drugą od przekręcania kartek... A co najlepsze, w mojej komisji ksiądz był, jako osoba z zewnątrz (w życiu bym nie podejrzewał, że to "zewnątrz" to oni tak dosłownie potraktują...)!. Tak więc, czego chcieć więcej?
Przy takim obrocie rzeczy, to zdać musiałem. Musiałem, a czy zdałem - zobaczymy 29 czerwca...
Jutro też założę ładne spodnie, ażebym wyglądał godnie, i zobaczymy, co z tego tematu...
A co do tematu piątkowego wypracowania, to wybrałem ten od z "Dziadów". No cóż, jaki maturzysta - taki temat (poniżej dołączam piosenkę, poniekąd z nim związaną)...
czwartek, 3 maja 2012
Uszkodzony maturzysta
W ostatnim wpisie użyłem słowa "inwalida". Cham ze mnie...
Słowo to jest zapożyczone pewnie od angielskiego "invalid". "Invalid" natomiast, oprócz znaczenia "inwalida" i paru innych podobnych, znaczy również np. "cherlak" czy "nieważny". Same komplementy...
Ja sobie wypraszam tego typu teksty. To, że nie mam atletycznej budowy ciała i nie jestem nikim ważnym, nie znaczy, że można mnie nazywać per "invalid". Ten co to wymyślił, to sam był pewnie cherlak większy niż ja (tzn. mniejszy). Kompleks leczył, "nieważny" jeden...
A jak mi na maturze z angielskiego wyskoczy "invalid".. Jak wyskoczy na maturze, to się bardzo mocno wkurzę...
I jeszcze jedno, a propos wczorajszo-dziesiejszych Świąt: może i jestem nieważny cherlak, ale przynajmniej patriota! I...
Choć mam lekką niedowagę
Zawsze w sercu noszę flagę...
Słowo to jest zapożyczone pewnie od angielskiego "invalid". "Invalid" natomiast, oprócz znaczenia "inwalida" i paru innych podobnych, znaczy również np. "cherlak" czy "nieważny". Same komplementy...
Ja sobie wypraszam tego typu teksty. To, że nie mam atletycznej budowy ciała i nie jestem nikim ważnym, nie znaczy, że można mnie nazywać per "invalid". Ten co to wymyślił, to sam był pewnie cherlak większy niż ja (tzn. mniejszy). Kompleks leczył, "nieważny" jeden...
A jak mi na maturze z angielskiego wyskoczy "invalid".. Jak wyskoczy na maturze, to się bardzo mocno wkurzę...
I jeszcze jedno, a propos wczorajszo-dziesiejszych Świąt: może i jestem nieważny cherlak, ale przynajmniej patriota! I...
Choć mam lekką niedowagę
Zawsze w sercu noszę flagę...
Subskrybuj:
Posty (Atom)