Podczas dzisiejszej Mszy Świętej w tv, moją uwagę przykuła pewna bardzo bulwersująca rzecz - dzisiaj coraz rzadsza na szczęście...
Otóż, ksiądz głosił homilię z ambony - czyli tzw. kazanicy, albo, jak mawiają mieszczanie - kozanicy. Skandal, a tak legalny...
Przecież, kozanica (czyli ten strych w kościele), mieści się wysoko. Barierka niby jest, ale...
Wystarczą dwa jednoczesne czynniki: nieco wyższy wzrost kapłana oraz jego ekspresyjne "kazanie" i... katastrofa! Ksiądz spada i to na wiernych!
Więc ja, jako obywatel i wierny zarazem, pytam się z tej tutaj nisko położonej mej e-ambony:
1. Jak się ma do takiego zachowania chrześcijańska powinność dbania o własne zdrowie i nie narażanie go na niebezpieczeństwo?
2. Przykazanie Miłości Bliźniego?
3. Gdzie jest w tym momencie BHP? Bo to ani zabezpieczeń księża nie mają, ani poduszek tych dużych na dole, ani nic...
Mam nadzieję, że te osoby w Kurii, które przydzielają duchownych do poszczególnych parafii, wysyłają księży tam gdzie są kozanice, po pierwsze: nie wysokich, po drugie: mówiących spokojnie homilie (bo księży przydziela się świadomie, w przeciwieństwie do drużyn walczących o Superpuchar).. A dla Was, Drodzy Czytelnicy, mam radę: pod kozanicami nie siadajcie!
Jest jednak zaleta mówienia z ambony, którą zawrę w puencie. Jako kibic muszę też wspomnieć o ostatnich wydarzeniach.
Kiedy ksiądz mówi z ambony, wie, że lud na pewno słucha.
I że ma autorytet - nie to, co minister Mucha...
(Dobra, dajmy jej już spokój. Ona taka biedna, krucha...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz