Generalnie rzecz biorąc, denerwują mnie wszelkiego rodzaju przejawy poprawności politycznej, także tej językowej i również dotyczącej osób niepelnosprytnych. Dawalem temu na blogu nie raz wyraz. Niemniej, jedna rzecz mnie intryguje...
Teraz, przed wyborami, sporo slyszę o "udogodnieniach" dla wyborców niepelnosprawnych, typu glosowanie korespondencyjne, przystosowana część lokali itp. Z punktu widzenia stylistyki slowo "udogodnienia" może i jest tu na miejscu, ale mi się nieco jakoś kojarzy... z luksusem (może nieslusznie). W związku z tym, w niedzielę, przy urnie, chcę widzieć tak (info do wiadomości PKW):
- hamburgera
- frytki
- surówkę z bialej kapusty
- Colę (co najmniej 1l, bo co to jest mala puszka na takiego chlopa?)
a ponadto:
- dwadzieścia kart do glosowania (bo co to jest jeden glosik?)
- dziewczynę z wachlarzem, żeby mi nie bylo gorąco jak będę stawial krzyżyki, bo to dla mnie okrutnie męczące jest
- dlugopis z laserem
I radzę, żeby nie robić numerów, bo jak tam wpadniemy do Was z kolegami z tymi respiratorami, kulami, protezami itp. (a niepelnosprytnych osob jest w Polsce PODOBNO 5 milionów), to taki raban zrobimy, że będziecie po calej strefie Schengen fruwać. Albo mamy udogodnienia, albo nie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz