Na przyklad takiego, ze cos z tymi blondynkami jest na rzeczy. Jedna z pracownic lotniska, dokonujacych odpraw, miala piekne, dlugie, zlociste wlosy. Byla ladna, mila i zabawna. Najpierw pomylila cos z ta karteczka cos sie dostaje do bagazu (chodzilo bodajze o moj wozek). Po chwili opanowala sytuacje, a nastepnie zaczela tlumaczyc, jak dojsc do gate-u nr 3 oraz gdzie skrecic, gdy miniemy check-in. Jej imponujaca znajomosc jezyka Shekspira dala mi motywacje do dalszej nauki angielskiego. Zeby na przyszlosc nie zaginac na airporcie...
Dostrzeglem tez co najmniej dwa miejsca, gdzie niepelnosprawni (i) chudzi sa dyskryminowani. Po pierwsze: te linki na lotnisku, rozciagniete dla uporzadkowania ruchu kolo bramek, dyskryminuja ludzi na wozkach, bo kazdy gibki moze bez problemu sobie pod nia przejsc, schylajac sie pod katem ostrym. A niepelnosprytny ma pecha - niech sie czuje, jak w ringu...
Po drugie: niesprawiedliwe jest to, ze zarowno ja, wazacy niewiele, jak i osoba bardzo puszysta, mozemy ze soba zabrac dokladnie ta samo ilosc bagazu bez doplaty. Powinno to byc uzaleznione od wagi! Gdyby tak bylo, nic bym nie tracil, bo jako ten bardzo lekki, w cenie biletu moglbym ze soba zabrac nawet cielaka...
Tymczasem koncze. Przepraszam za wpis bez polskich znakow, ale w Anglii sie chyba alt zacina. Na koniec dobry skecz, a' propo tematu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz