Nie no, muszę mieć te narty do wózka. Muszę mieć narty - bo w zimie bez nart to nie jestem nic warty... A zima w Polsce długa. Stąd moja prośba do wszystkich inżynierów Świata (yes, I'm talking to you, enginer): wykonajcie narty, do wózka, zespolone z joystickiem, co? Wodne też mogą być... Albo snowboard, tylko przy snowboardzie trzeba mieć głowę obróconą o 90 stopni, a mnie wtedy kark boli okropnie (bo mam przykurcz) i musiałbym pewnie patrzeć spod oka. Nie dość, że z wózka (co już odstrasza niektóre dzieci), to jeszcze spod oka. Wolałbym więc narty...
Zostawmy na chwilę Zimę. Wczoraj naszła mnie całkiem mądra myśl. Otóż, wieczorem rozmawiałem przez Skype'a z kolegą. Jednak, gdy on coś mówił, ja nic nie słyszałem; on natomiast mnie słyszał bardzo dobrze. Nasza rozmowa wyglądała więc tak, że ja coś mówiłem, on natomiast mi odpisywał na czacie, bądź gestykulował. Niestety, literki na Skypie mam bardzo małe, przez co nie byłem czasem pewny, co jest napisane i, biorąc pod uwagę całokształt - nasza rozmowa była "trudna"...
Odnoszę wrażenie, że czasami tak samo wygląda nasza rozmowa z Bogiem. On słyszy nas bardzo dobrze i odpowiada. My natomiast nic nie słyszymy, bo mamy zryte głośniki. Wtedy Bóg pisze, ale złościmy się wtedy, że te "literki" są za mała i nie wiadomo o co chodzi, że czcionka powinna być ogromna itd...
Jesteśmy nerwowi. Choć człowiek to najwspanialsza istota, to czasami w duchu przyznaję rację Markowi Twainowi, który stwierdził ""Gdyby tak człowieka skrzyżować z kotem - straciłby na tym tylko kot"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz