Socjologowie zauważyli już dość dawno temu, że coraz popularniejszy w pewnych grupach społecznych jest model rodziny 2+1 - a więc kobieta, mężczyzna i jedno dziecko. Później niektórzy , może już mniej naukowo - stwierdzili, iż to "2+1" to coraz częściej kobieta, mężczyzna i pies. Otóż ja z własnego doświadczenia widzę, że "2+1" to teraz kobieta, mężczyzna i...
... inwalida, oczywiście!
Coraz więcej moich kolegów, koleżanek poznaje swoje drugie połówki. Te pary moich znajomych, które jeszcze nie mają dzieci ani psa nawet, często proponują mi różne przejażdżki, spacery itp. Koledzy pomagają wtedy, jeśli trzeba, w jakichś kwestiach technicznych, koleżanki pytają czy nie chcę jeść albo pić, a nade wszystko starannie okrywają kurtką i dbają, żebym się nie przeziębił (tak starannie, że jak mnie raz dwie jednocześnie zaczęły przykrywać, to naprawdę mało brakło, a kurtka by się rozerwała i tylko pióra by fruwały). Często nim się obejrzę, a już jestem w środeczku, między nimi (raz to nawet leżałem między taką parą na kocyku na łące!). Generalnie na takim spacerze tworzymy zdrową, tradycyjną polską rodzinę. Jest mężczyzna, jest kobieta i jest wózek z osobą potrzebującą specjalnej troski. Numer jest kozacki, bo insynkt rodzicielski można jako tako zaspokoić niewielkimi kosztami. Nie trzeba zmieniać pieluch, mało jem, nie płaczę bez wyraźnego powodu... Już po wszystkim można odstawić bachora i w domu już luz.
Zainteresowanie tą formą rodzicielstwa wcale nie jest takie małe. Będę próbował rozszerzyć działalność, już komercyjnie. Chętne pary proszę o kontakt. W razie potrzeby do wózka można mi zamontować taką kołyskę obracającą się i grającą, jeśli klienci zażyczą sobie, żebym jeszcze bardziej przypominał dziecko. Ślinić też się mogę, ale to już dodatkowo płatne, bo nie będę robił za półdarmo głupka z siebie na dzielni. Jeszcze mi tylko kołyski i śliny na brodzie brakowało...
Przekażcie, proszę dalej ofertę mojego startupu. Tylko uprzedzam, iż preferuję raczej pary mieszane płciowo.
piątek, 20 października 2017
czwartek, 5 października 2017
Czołgista
Niektórzy zadają sobie pytanie o to, dlaczego to ich dotyka jakieś nieszczęście. Czasami ktoś pyta mnie czy ja również się nad tym zastanawiam.
Na takie pytania można, jak się wydaje, poszukać odpowiedzi na dwóch poziomach. Pierwszy jest bardzo przyziemny, zdroworozsądkowy. Wiele chorób to wynik, po prostu, błędów genetycznych. Te z kolei są pewnego rodzaju "ceną" ewolucji. Gdyby takie "błędy", choroby przestały się w naturze pojawiać, gatunek musiałby przestać się zmieniać, przez co za ileś, wiele lat mógłby wyginąć, kiedy nadejdą inne warunki do życia. Dzięki takim Supermanon gatunku jak ja, ewolucja - jak widać - jest zatemniezagrożona (nie wspominając już o tym, że następne pokolenia będą w razie czego bardziej przystosowane do podjazdów, uguli i innych nowych technologii)! Już czekam na te pomniki za sto tysięcy lat...
Ewolucją można również, poniekąd, wytłumaczyć problem zła! Jest to znowu "cena" za przystosowywanie gatunku do różnych zagrożeń, niebezpieczeństw itd. Konsekwencją tego, że możemy próbować bronić się przed wilkami czy teściową, jest niestety zło...
A że akurat ewolucja wybrała mnie? No cóż... Ostatnio w autobusie zaczepił mnie jeden życzliwy, acz nietrzeźwy pan. Wypytywał o moją chorobę, po czym zrezygnowany stwierdził, iż mam "przesrane jak w ruskim czołgu". Przyznaję, że nie za bardzo znam się na rosyjskiej myśli technicznej, ani współczesnej, ani tej minionej. Załóżmy jednak, że tamtejsi czołgiści - obecni czy też byli - faktycznie mają przegwizdane. Przecież statystyczne prawdopodobieństwo, że ktoś będzie rosyjskim czołgistą jest dużo dużo mniejsze, niż, że urodzi się chory! To samo zresztą dotyczy wielu innych grup społecznych czy osób, które z jakichś względów mają ciężko, a jest ich dużo mniej osób, które choćby urodziły się z jakimiś wadami genetycznymi. Czy czołgiści zadają sobie pytanie "dlaczego ja"? Trudno wyczuć.
Ewolucją i statystyką można zatem wytłumaczyć zło, wiele chorób, wypadków... Problem w tym, że to nie pociesza. Te odpowiedzi nas nie zadowalają. Nauka w tych przypadkach daje wyjaśnienie, ale nie zrozumienie. Tu pojawia się miejsce na ten drugi wspomniany poziom odpowiedzi, mówiąc językiem filozofii - na Transcendencję. Nie chcę używać teraz jakichś frazesów, które wydają się może wyświechtane. Niemniej fakty są takie, iż odpowiedzi, która naprawdę dawałaby zrozumienie dla tylu nieszczęść, na tym świecie raczej nie znajdziemy. Tu może pomóc jedynie wiara. Albo więc ona, albo... pozostaje pocieszać się myślą o tych pomnikach za uratowanie gatunku.
Na takie pytania można, jak się wydaje, poszukać odpowiedzi na dwóch poziomach. Pierwszy jest bardzo przyziemny, zdroworozsądkowy. Wiele chorób to wynik, po prostu, błędów genetycznych. Te z kolei są pewnego rodzaju "ceną" ewolucji. Gdyby takie "błędy", choroby przestały się w naturze pojawiać, gatunek musiałby przestać się zmieniać, przez co za ileś, wiele lat mógłby wyginąć, kiedy nadejdą inne warunki do życia. Dzięki takim Supermanon gatunku jak ja, ewolucja - jak widać - jest zatemniezagrożona (nie wspominając już o tym, że następne pokolenia będą w razie czego bardziej przystosowane do podjazdów, uguli i innych nowych technologii)! Już czekam na te pomniki za sto tysięcy lat...
Ewolucją można również, poniekąd, wytłumaczyć problem zła! Jest to znowu "cena" za przystosowywanie gatunku do różnych zagrożeń, niebezpieczeństw itd. Konsekwencją tego, że możemy próbować bronić się przed wilkami czy teściową, jest niestety zło...
A że akurat ewolucja wybrała mnie? No cóż... Ostatnio w autobusie zaczepił mnie jeden życzliwy, acz nietrzeźwy pan. Wypytywał o moją chorobę, po czym zrezygnowany stwierdził, iż mam "przesrane jak w ruskim czołgu". Przyznaję, że nie za bardzo znam się na rosyjskiej myśli technicznej, ani współczesnej, ani tej minionej. Załóżmy jednak, że tamtejsi czołgiści - obecni czy też byli - faktycznie mają przegwizdane. Przecież statystyczne prawdopodobieństwo, że ktoś będzie rosyjskim czołgistą jest dużo dużo mniejsze, niż, że urodzi się chory! To samo zresztą dotyczy wielu innych grup społecznych czy osób, które z jakichś względów mają ciężko, a jest ich dużo mniej osób, które choćby urodziły się z jakimiś wadami genetycznymi. Czy czołgiści zadają sobie pytanie "dlaczego ja"? Trudno wyczuć.
Ewolucją i statystyką można zatem wytłumaczyć zło, wiele chorób, wypadków... Problem w tym, że to nie pociesza. Te odpowiedzi nas nie zadowalają. Nauka w tych przypadkach daje wyjaśnienie, ale nie zrozumienie. Tu pojawia się miejsce na ten drugi wspomniany poziom odpowiedzi, mówiąc językiem filozofii - na Transcendencję. Nie chcę używać teraz jakichś frazesów, które wydają się może wyświechtane. Niemniej fakty są takie, iż odpowiedzi, która naprawdę dawałaby zrozumienie dla tylu nieszczęść, na tym świecie raczej nie znajdziemy. Tu może pomóc jedynie wiara. Albo więc ona, albo... pozostaje pocieszać się myślą o tych pomnikach za uratowanie gatunku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)