Ponad dwieście lat temu zaczęto oficjalnie, drogą prawną wprowadzać prawa człowieka. Nie jest z nimi taka prosta sprawa i nie jest to takie idealne, no ale niech będzie - może poniekąd bywają przydatne.Następnie prawa zwierząt. Cóż, niech już będą, choć i to jest dyskusyjne. Z resztą, lubię mięso.
Prawa roślin, pomyślałem od razu, to już jednak byłby dramat. Owszem, kojarzę, iż jest coś takiego, jak Teoria Inteligencji Roślin, Ba, podobno nawet jakoś tam czują (polecam ciekawy, krótki filmik dostępny pod tym linkiem)! Tym niemniej, dla mnie to póki co pewne uproszczenie.
Tak czy inaczej, do potencjalnych praw roślin nastawiony byłem sceptycznie. Aż do pewnego dnia...
W telewizji pokazywany był reportaż o chłopcu chorym właściwie na to co ja, choć w gorszej kondycji fizycznej. Jeden z rozmówców powiedział, iż chłopiec ten jest jak roślinka, która z każdym dniem więdnie...
Porównanie mocne. Zrozumiałem, że w jakimś sensie dotyczy ono analogicznie mnie...
Gdyby te prawa roślin stały się faktem - byłbym ustawiony. Wiadomo, jak ważne dla większości roślin jest światło oraz odpowiednie warunki klimatyczne. Owa "konstytucja" powinna mi więc zagwarantować domek na Malediwach, ewentualnie na Mauritiusie. Powinna także zapewnić m.in.ochronę przed stresem odpowiednie traktowanie przez wszelką faunę i florę. Tym bardziej, że w moim przypadku prawa roślin byłyby sprzężone z prawami człowieka. Miałbym ich więcej, niż włosów na głowie! Nikt by nie mógł na mnie nawet krzywo popatrzeć, żebym nie zwiądł...
Czekam na te prawa roślin. Nie bądź jeleń. Szanuj zieleń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz