Koniec 2013 r. Dobry czas na podsumowanie - jak zawsze po Sylwestrze, ale ja tak średnio lubię te klocki (teraz też tego nie zrobię). Wolę wieczorkami, pod kołderką...
Powiem Wam, że dziwię się ludziom (a stanowią większość), którzy podsumowują rok już w Sylwestra albo i wcześniej. W każdej chwili bowiem, może się coś stać. Dobrego, złego. Śmierć też istnieje w Sylwestra. Później można stać się pośmiewiskiem.
Na przykład, ktoś powie 30.12 tak: ten rok był dobry dla mojego zdrowia. Udało mi się wreszcie wyleczyć bolące, chore zęby. W tym też roku przeszedłem pomyślnie operację kręgosłupa i znów mogę robić fikołki!
Wyjdzie z mieszkania po majonez do sałatki, poślizgnie się z klatki schodowej (czego mu, jasna rzecz, nie życzę) - wybije zęby (te leczone i nieleczone), złamie kręgosłup... A lekarz z dyżuru zapyta go - ot, dla rozluźnienia atmosfery - jak minął rok?
Albo jakaś pani podsumuje swój rok, a ktoś później powie: Ok, ale nie powiedziała najważniejszego: że był dla niej ostatnim...
Myślę, że wstrzemięźliwość warto zatem zachowywać. I to nie tylko przed Nowym Rokiem. Nie tylko w tej kwestii...
A co do Sylwestra, to chyba się udał. Tzn. jak dla mnie - to się udał. Jako abstynent, chciałem zrobić sobie na wieczór i noc zapas Trele-Morele, ale nie było w sklepach i musiałem pić Piccolo. Brzoskwiniowe było. Ale jak to mówią - "Nieważne, jaki smak. Ważne, żeby sponiewierało..."
Życzę Wam pomyślności w Nowym Roku. Zdrowia, trójwymiarowego rozwoju no i szczęścia!
Na koniec mam nieśmiałą prośbę, o przekazanie swojego 1% na moją rehabilitację. Prośba nieśmiała, bo potrzebujących jest wielu, więc to tak na marginesie:
Twoie picciolo zapewne w milim Tawaristfie.
OdpowiedzUsuń- mnie: ani jednego, ani drugiego.
|| ...kfjaty wjendnom... - rzigać mi sie kce. zajebje siebje. ||