Ale nie o tym. Pewnie już zdążyliście nieraz zauważyć, że zmęczenie potrafi człowieka sponiewierać. Łatwo wtedy o różne zwierzenia, samoistną ekstazę itp. Tamtej nocy, wymęczony po całodziennym wysiłku fizycznym (znacie mnie, w miejscu nie usiedzę), psychicznym i umysłowym - oraz bezsennością, postanowiłem... zatańczyć. W cichutko grającym radio zaczął "lecieć" jeden z hitów disco polo, idealny do tańca (wiem, że disco polo nie jest ambitne, ale nie ma być; do tańca jest dobre). Z resztą - jak widać po mnie - ruch to zdrowie.
Udało mi się do tańca zaprosić jedyną partnerkę, jaka była pod ręką - kołdrę. Niestety, ona dziwna była: niby wiotka, a sztywna; niby lekka, a ciężka; z jednej strony gorąca, a z drugiej chłodna. No ale, kobiety już takie są - niejednoznaczne i pełne sprzeczności.
Ze mnie z resztą tancerz kiepściutki, stosunkowo statyczny. Podczas tego show udział brało kilkadziesiąt moich mięśni (z czego dużą część stanowiły palce); pozostałych kilkaset nie ma tego co ja, problemu ze snem. Śpią od dwudziestu lat, a co jakiś czas zasypiają nowe...
No i w zasadzie tańczyłem tak sobie tylko jeden kawałek, bo do następnego nie znałem kroków. Niemniej, po tej "gorączce środowej nocy" spało się nieźle...
A tak poza tym, to we czwartek jadę na dwutygodniowy turnus rehabilitacyjny do Jadownik Mokrych. Gdy wrócę, to pewnie coś napiszę o tym pobycie.
Dzisiaj wieczorem gramy z Irlandią. Na razie jest źle. Jak śpiewa w pewnej, bardzo dobrej piosence coverowej (nie sportowej) Luxtorpeda - Światło w tunelu; Nadzieja ostatnia umiera. Dziś jeszcze raz zaczniemy budować od zera.
Na koniec wrzucę jeszcze piosenkę, która teraz ciągle za mną jeździ - zwłaszcza refren. Trzymajcie się zdrowo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz