- Publikuję krótki tekst, który wysłałem do portalu jagiellonski24.pl i który być może tam się ukaże. W końcu za cztery dni ważne Święto...
„Nie pytaj o Polskę...”
Patriotyzm - najkrócej i najogólniej rzecz biorąc, znaczy tyle, co miłość do własnej ojczyzny; gotowość do oddania - w razie potrzeby - własnego dla niej życia. Pomińmy już fakt, że słowo "miłość" posiada bodaj więcej jeszcze definicji niż "patriotyzm", a także, iż niezwykle często jest ono nadużywane - tak jak alkohol, narkotyki czy zaufanie.
Dzisiaj (mówię zwłaszcza o osobach w wieku 40-) - i jest to "tajemnica Politionela" - chyba najtrudniej być patriotą od wielu wieków, paradoksalnie z resztą. Patriotą, nie fanatykiem. Trudno, bo Polska jest. Bo jest wolna i to za darmo. Bo jest wolna i niezagrożona. Jednocześnie, jakby tego było mało, wszystko, co dobre - pochodzi z zagranicy! Wszystkie i-dobra (iPody, iPhony, iPady), technologia HD, Android i wszystko, co do życia koniecznie niezbędne.
Kompleksy nas rozpierają, kompleksy zabijają polskość; reszty polskości. Istnieje w nas tendencja do faworyzowania tego, co niepolskie - najlepiej zachodnie - i niestety, nie chodzi tylko o przedmioty materialne. Przeciwnie, coraz częściej faworyzujemy kulturę, zwyczaje, także duża część społeczeństwa chętnie przekopiowałaby łatwiejsze, prostsze nowoczesne prawo - w czym dużą pomocą byłaby (z resztą: chyba stara się być) "kserokopiarka" firmy Unia Europejska.
Częstą, acz skrajną odmianą tego typu postawy, postawy apatriotycznej jest kosmopolityzm - półotwarte, lub w pełni otwarte wyrzeczenie się polskości. Człowiekowi ojczysty kraj jest na tyle niepotrzebny, na tyle obcy - iż woli być tzw. "obywatelem świata" - czyli po prostu bezdomnym społecznie, etnicznie, kulturowo. Bo Polska jest zacofana...
Ciekawym przejawem ogromnego zakompleksienia (choć już nieco innego rodzaju) jest na przykład stosunkowo częsty wśród polskich imigrantów, nazwijmy to "styl", nazywania siebie nawzajem "polaczkami". Słowo to rozpowszechnił (o ile nie "stworzył") Fiodor Dostejewski - który, choć podobno Polaków lubił - był jednak Rosjaninem, żyjącym w XIX. wieku. Tymczasem takie pogardliwe nazewnictwo - wysuwane przez współrodaków, czyli "polaczków" właśnie, musi nam dać do namysłu.
Faktem jest, że Polska w wielu dziedzinach znajduje się. w "ogonie" Europy. Nie ma sensu rozwijać kwestii, przecież wiemy, na co codziennie narzekamy. Faktem jest, że Polacy mają swoje charakterystyczne wady - nie uogólniając, naturalnie. Czy jednak wypada - czy można nie kochać, być obojętnym wobec własnej Matki tylko dlatego, że jest słabsza i bardziej niedołężna - w dużej mierze przez czynniki historyczne? Bezkonstruktywne narzekanie tylko pogłębia obojętność, gorycz i marazm; tymczasem jednym z głównych znaków miłości jest przecież troska o rozwój! A poza tym: czy nasz kraj naprawdę wart jest tylko narzekania? Czy naprawdę nie widzimy, w czym się może pochwalić? Czy naprawdę jesteśmy ludźmi, narodem nic nie potrafiącym?
Oczywiście, wiele jest osób, które wiedzą, co znaczy patriotyzm (który nie jest, bo i nie może być wyłączną domeną "moherowych beretów", "nawiedzonych księży") - i to w nowoczesnym wydaniu - oraz co należy czynić w tych trudnych dla Polski czasach, by ta się mogła rozwijać, zachowując swą tożsamość. Ci ludzie muszą stanowić "lokomotywę" społeczeństwa, a "pociągu" nie może zatrzymywać ani władza, ani złe prawo, ani szeroko pojęta współczesna cywilizacja - ani przede wszystkim my sami. Potrzebna jest zdrowa pewność siebie, iż stopniowo uda się przerwać "zamknięte koło" apatii. Stopniowo. Wtedy nie będzie już "trzeba" udawać, że nie mamy Matki...
Tak, to wszystko frazesy. Jednak w pewnych przypadkach wręcz nie można ich nie powtarzać.