wtorek, 26 stycznia 2016

Bądź jak Kamil

Ostatnio przypadkiem dowiedziałem się, że "Kamil" w innych językach oznacza np. "szlachetny chłopiec", a także "kompletny" czy "doskonały".

Tak, jestem doskonały. To widać już chyba na pierwszy rzut oka. Jestem kompletny; niczego mi nie brakuje... Ani mięśni mi nie brakuje, ani zaniku mięśni, ani skoliozy, ani układów z ZUS-em, ani kategorii E... Mógłbym tak wymieniać długo. Połączenie Chucka Norrisa i Brada Pitta to przy mnie nic; mogliby mi obaj czyścić buty - te cywilne i te ortopedyczne.

Do tej pory nie wierzyłem, że imię coś mówi o człowieku. A jednak.







czwartek, 21 stycznia 2016

Skazany na dyplomację

Dyplomacja to nie żarty. Tu nie ma miejsca na błąd. To zadanie dla najlepszych.

Z tego też powodu wymagania stawiane  tym, którzy w dyplomacji chcieliby spróbować swoich sił, są dosyć wygórowane. Jednym z warunków stawianym kandydatom na aplikację dyplomatyczno-konsularną jest "odpowiedni stan zdrowia psychicznego i fizycznego". No i to jest błąd...

Nie wchodźmy już w szczegóły i w to, że "odpowiedni" to pojęcie względne (bo np. moim zdaniem mój stan zdrowia jest całkiem całkiem odpowiedni). Dyplomacja na najwyższym szczeblu jest jak gra w pokera. Trzeba umieć zachowywać pozyry, m.in. poprzez kontrrolowanie własnej "mowy ciała" - a to to ja mam akurat w jednym paluszku...

Ja nie tuptam, jak się stresuję, nie krzyżuję także stóp; nie dam rady pocierać sobie twarzy dłońmi, nie ściszam głosu (bo bardziej się nie da), czasem się jąkam - ale to z natury itd. Jedyne, co mnie zdradza, to mimika i ewentualne, nie za duże ruchy dłoń i łydki - ale na szczęście tylko jednej. Są jeszcze nerwowe palce u nóg, ale tylko u prawej i tylko trzy, z resztą w bucie nie widać).  To wszystko jednak można wmówić innym dyplomatom i politykom jako ruchy mimowolne czy coś...
Z czasem pewnie jednak, w miarę postępu choroby, stanę się dyplomatą - lub agentem - idealnym; moje palce się ogarną, a twarz będzie pokerowa...

Gdybym tymczasem mógł jednak zostać tym attache - załatwiłbym dla Polski wszystko. Pojechałbym np. do Vladimira i powiedział prossto w oczy:
- Słuchaj, Vladimir... Albo ten gaz zaczniecie nam wysyłać za darmo - albo Wam przerobimy Moskwę w trzy dni na plantację bananów.
Człowiek by popatrzył na mnie, na mój spokój i zrozumiałby, że to nie są heheszki...

A ponadto - Polska jest we mnie wpisana. Jest wyryta nie tylko w moim sercu, ale także i kręgosłupie, który troszeczkę przypomina mi kształtem Królową Polskich Rzek - Wisłę. Jestem skazany na dyplomację, tylko tworzący przepisy muszą to zrozumieć...






czwartek, 14 stycznia 2016

Ech, te studentki...

Z powodu przeziębienia mam przedłużone, mimowolnie, wolne od zajęć na studiach... Szkoda, bo jutro piątek. A w piątki...

A w piątki - na Uniwersytecie Papieskim - swoje zajęcia odbywa również... Uniwersytet Trzeciego Wieku. Mówię Wam: dla mnie to Raj. Jak już nieraz wspominałem - kobiety 70+ bardzo mnie interesują. Ba, tylko takie! Emerytura ma w tym swój udział, nie ukrywam, ale przy okazji ja bym mógł je na przykład chronić przed oszustwem "na wnuczka"... 

Wśród piątkowych studentek Trzeciego Wieku są takie dwie, które mam na oku. Wszędzie chodzą razem (będę musiał wybrać, jestem monogamistą). Często spotykamy się przy windzie. Parę razy zagadałem; wyrabiam sobie powoli PR. Na razie mówią do mnie "młody człowieku", ale kto wie - może wkrótce mój status podskoczy na wyższy level?

Fajnie by było. Oglądali bym sobie kablówkę, TRWAM na przykład... "TeFauENu" byśmy nawet nie włączali, żeby się nie denerwować; jeszcze by się nam coś stało i tylko ZUS by się ucieszył... Tak, TVN ma z ZUSem pewnie podpisaną umowę...

No, ale nie samymi kablówkami człowiek na szczęście żyje. Nawet nie ma czasu. Musielibyśmy się przecież uczyć, np. do sesji. Pewnie by mi dawała swoje notatki... No i uspakajała ziółkami.

Tak... Piątki są bardzo ważne...


piątek, 8 stycznia 2016

Przedostatnia wola

Dziś będzie krótko, a rzecz dotyczy grobu. Mojego. Chciałbym publicznie oświadczyć, że nie życzę sobie po śmierci - kiedykolwiek nadejdzie - żadnego nagrobka. Z kilku powodów (z resztą, beton kojarzy mi się z komuną, a ja w Partii nie byłem). Piszę to tutaj po to, żeby rozwiązać chociażby potencjalną kwestię "co ludzie powiedzą" czy coś w tym stylu. Na poważnie, bez heheszków.

Żadnej płyty nagrobkoowej. Piasek, Krzyż i arrivederci! Jedyną płytę, jaką będę tolerował, to jakaś dobra rockowa. Chyba, że umrę w okolicach Świąt Bożego Narodzenia, to jeszcze mogą być kolędy Golców albo jakiejś kapeli z Bukowiny, bo lubię góralskie. A grób ma być prosty. Estetycznie prosty, bo technicznie to muszę mieć taki profilowany...

A na koniec mój suchar. Bardzo suchy.
- Dlaczego filozof nie zdąża na pociąg?









-  Bo za późno wychodzi z założenia.