sobota, 22 sierpnia 2015

Niepełnosprytni rządzą. Dosłownie.

Nim przejdę do tematu wpisu, jedną rzecz muszę napisać. Pisałem jakiś czas temu, podając linka, iż dwóch moich kolegów (a ostatecznie trzech - Dominik, Łukasz i Kamil) - przy organizacyjnym i nie tylko wsparciu ze strony Kingi - chcąc mi pomóc, zamierzają wybrać się rowerami z Bochni na Hel (https://www.facebook.com/pages/Bochnia-Ba%C5%82tyk-na-rowerze-dla-Kamila/1617517835153284?fref=ts). Wybrali się i wczoraj dojechali do celu - po pięciu dniach i prawie 800 km "kręcenia".
Panowie  - oraz Kingo, za pomysł (którego autorem był Dominik), a także wyczyn (który, co zrozumiałe, zrobił się medialny) z całego serca Wam dziękuję! Daliście świetny przykład nie tylko tego, co znaczy naprawdę bycie kolegą, przyjacielem, ale przede wszystkim, co w gruncie rzeczy znaczy bycie człowiekiem...


A dzisiejszy temat wpisu to efekt artykułu, jaki ostatnio przeczytałem. Traktował on, w skrócie, o niepełnosprytnych na rynku pracy. Jego tytuł brzmiał "Podatek od braku niepełnosprawnych". Płacą go firmy, której zatrudniają co najmniej 25 osób, a wśród nich mniej "sprawnych inaczej" niż przewiduje ustawa (http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/1628325,2,podatek-od-braku-niepelnosprawnych.read). Takie przepisy, jak się można domyślić, prowadzą tyle do dobrego, co i do różnych patologii - tym bardziej, że PFRON dopłaca pracodawcom do pensji niepełnosprawnych - im bardziej chory, tym więcej. Miałoby to może jakiś tam sens, gdyby nie to, że ci "niepełnosprawni" są często dość sprawni i stąd tyle ofert pracy dla "ochroniarzy z orzeczeniem". Z drugiej strony jednak...

Ja ten podatek od braku niepełnosprawnych popieram. Krótka piłka: albo nas zatrudniacie - albo dawać hajs, bęcwały! Z resztą, co to za firma, gdzie nie ma niepełnosprytnych?! Taka firma to nie firma. To zwiastun porażki! 

Wiecie dlaczego Niemcy są potęgą gospodarczą, a przez to i polityczną? Bo poszli po rozum do głowy i mają ministra finansów na wózku. Jakby gość chodził - to leżą i robią pod siebie. Polska powinna brać z Niemiec przykład, jeśli mamy się rozwijać jak potrzeba.

W związku z tym, APELUJĘ DO PREZYDENTA RP O DOPISANIE DO REFERENDUM NASTĘPUJĄCEGO PYTANIA: "CZY JEST PAN/PANI ZA TYM, ABY CZŁONKAMI POLSKIEGO RZĄDU BYLI WYŁĄCZNIE NIEPEŁNOSPRAWNI"?



piątek, 7 sierpnia 2015

Podryw na siłowni

Nowy prezydent jest. Nie wiem, jak Wy, ale ja się cieszę - m.in. przez to, że już nie ma "starego". Z resztą, prezydent jak prezydent, ale jego córka na pewno będzie bardzo godnie reprezentować Polskę...

Ale teraz chciałbym udzielić pewnej rady jakiemuś, który w przypływie desperacji poprosił o nią innych użytkowników sieci na jednym z forów. Napisał tak:

Razem ze mną chodzi na siłownię pewna śliczna kobieta! Nie wiem jak mogę ją poderwać... i czy w ogóle wypada - wiecie jak to jest na siłce - człowiek spocony, zmęczony...
Jakieś rady jak ją poderwać? :)


Nie wiem, czy ktoś tym ludziom płaci za zadawanie żenujących pytań na forach, ale to już inna sprawa. Jak pytają, trzeba pomóc. Ja mogę co najwyżej napisać, jakbym to zrobił w moim przypadku...

A więc tak: ja już na starcie jestem w lepszej pozycji, ponieważ ze względu na to, iż bym zbyt intensywnie prawdopodobnie nie ćwiczył - nie byłbym spocony (a jak się ma pecha i jest się pełnosprytnym, to trzeba się pocić). Podjechałbym do trenującej wybranki i poprosił o to, żeby zademonstrowała mi jak działa ten rowerek i zaoferował, że w zamian pokażę jej, jak działa mój wózek i jaki jest szybki.

Następnie, po tych pierwszych "kotach" poprosiłbym ją, aby pomogła mi na nim popedałować, bo przecież sam nie dam rady - a także wyraziłbym przekonanie, że z TAKĄ pomocą na pewno nabiorę "rzeźby" i już nie będą mi mówić, że mógłbym się schować za oszczep; takie połączenie brania na miękkie serce przy jednoczesnym komplementowaniu. Powiedziałbym, iż jeśli tylko ma ochotę, może mnie używać jako sztangi, bo nie ważę jakoś dużo i przynajmniej nie jestem z żelaza. Zaproponowałbym na koniec sesji, że - w ramach rewanżu - zabiorę ja na taką "swoją" siłownie i pokażę jej, jak się ćwiczy na ugulu, jak działa pionizator, jak poprawia wydolność respirator itd. A potem... to już z górki.

Tak by to było w moim przypadku, o ile w ogóle dostałbym się na siłownię; tu znowu mógłby przecież wystąpić odwieczny problem: brak podjazdu...

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Niebezpieczna terapia

Ostatnio w mediach można było usłyszeć o lekarzu, który został odsunięty od prowadzenia terapii leczniczej za pomocą marihuany. Słyszałem także w tym czasie głosy chorych, domagających się legalizacji w Polsce tej formy leczenia, stosowanej już w pewnych przypadkach zagranico. A ja Wam, Inwalidki i Inwalidzi, mówię: to jest pułapka!

Ja się na medycynie nie znam, na terapii marihuaną tym bardziej, ale jedno jest pewne: oni chcą, żeby niepełnosprytni sami domagali się takiej pomocy medycznej - a potem nas naćpią i podprowadzą nam rentę!

Mało tego: oni chcą nas zaćpać na cacy! ONI NASZYMI TRUPAMI CHCĄ ZAŁATAĆ DZIURĘ W ZUS-IE! To jest pewne. O upadku ZUS-u przepowiada się nie od dziś, no i właśnie wpadli na nowy pomysł oszczędzania; nafaszerują nas "dopalaczami" - a potem powiedzą, że "terapia się nie udała"... 

Tutaj pisałem kiedyś o tym, że chcieli nas spalić żywcem. Nie udało im się, więc teraz wpadli na to. Ale ja taki głupi nie jestem (z resztą, w moim przypadku marihuana to chyba i tak nie jest wskazana, bo mięśnie i tak mam zwiotczone, jakbym całą plantację wysiorbał). Wam, Drogie Inwalidki i Drodzy Inwalidzi radzę to samo: żadnej terapii marihuaną. Niech sobie ośmiorniczkami tą dziurę w ZUS-ie łatają, glonojady jedne...

ZUS - Zalegalizować-Ućpać-Skonfiskować...